Adamowicz na oskarżenia o złożenie nieprawdziwego oświadczenia majątkowego odpowiada już od 2013 roku. Prokuratura zarzuca mu, że w latach 2010-2012 nie ujawnił wszystkich swoich nieruchomości. Prezydent Gdańska przyznał się do pominięcia pewnych własności i w 2015 roku został skazany na wpłacenie 40 tys. złotych kary na cele społeczne. Rok później z prokuratury wpłynęło jednak zażalenie na wyrok i śledztwo umorzono. Sprawa wróciła do sądu, a po dwóch latach pojawiły się nowe zarzuty. Dziennikarze Onetu twierdzą, że chodzi o trzy mieszkania i kilkaset tysięcy złotych, których zabrakło w oświadczeniach majątkowych.
Prezydent Gdańska nie poznał zarzutów
Polityk, który w trakcie całego śledztwa wydał jedynie krótkie oświadczenie, tym razem pokusił się o dłuższą wypowiedź na łamach Facebooka. „Jak już wcześniej mówiłem, im bliżej wyborów, tym bardziej można się spodziewać kreowania przez podporządkowaną politycznie prokuraturę kolejnych spraw i wątków dotyczących mnie lub urzędu miasta” – napisał. Zaznaczył, że nie może odnieść się do konkretnych zarzutów, ponieważ nie zostały mu jeszcze przez prokuraturę przedstawione. „Jak rozumiem po 2 latach pracy prokuratura wrocławska znalazła nowy wątek w sprawie oświadczeń majątkowych – sprawy, która od dawna znajduje się w sądzie” – zauważył.
Adamowicz: W tych sprawach prokuratura postępuje gorliwie
„W tych sprawach prokuratura postępuje gorliwie. W innych nie. W sprawie naszego lokalnego klubu Gedania, a chodzi o 16 milionów zł, śledztwo się ślimaczy. Cicho o działaniach prokuratury w sprawie mającej wymiar krajowy – kolekcji Czartoryskich kupionej przez wicepremiera Glińskiego za 100 milinów euro i przerzucenia pieniędzy do księstwa Lichtenstein. Wnioski nasuwają się same” – podsumował, dodając zdjęcie obrazu „Dama z gronostajem”.
Czytaj też:
PO nie poprze Adamowicza. Postawi w Gdańsku na Pomaskę lub Wałęsę