Dziennikarze „Faktu” przedstawili wnioski z audytu przeprowadzonego na zlecenie ministerstwa kultury w PISF. Według podawanych przez nich informacji, za rządów dyrektor Magdaleny Sroki w instytucie mogło dochodzić do licznych nieprawidłowości. Jednym z podstawowych zarzutów wydaje się być nepotyzm. U 30 spośród pracowników PISF można bowiem wykazać powiązania rodzinne z osobami zatrudnionymi na kierowniczych stanowiskach w instytucie. Główna księgowa miała zatrudnić w swoim dziale aż pięć osób z rodziny. Z kolei jeden z kierowców zatrudnił aż czterech swoich krewnych.
Według „Faktu” nie chodziło jedynie o zatrudnianie osób, które i tak musiały być zatrudnione. Tworzono nowe, dość nietypowe etaty – np. dla „designera pieczątek”, albo „samodzielnego managera”, który nie miał żadnych określonych obowiązków. Same umowy często zawierane były jedynie ustnie. Na podobnej zasadzie w instytucie wypłacano comiesięczne premie i dodatki funkcyjne. Jak wynika z audytu, w 2016 roku 2/3 pracowników odebrało nagrody w wysokości powyżej 10 tys. złotych, z czego dwie sekretarki po 12 i 17 tys. złotych.
Czytaj też:
„Księstwo IMGW”. „RZ” o zatrważającym układzie korupcyjnym. Haracze, nepotyzm, drwa do kominka