Sprawa, której dotyczy wyrok sądu zaczęła się w 2013 r. Oskarżeni funkcjonariusze - Bartosz K. i Waldemar Z. brali udział w zatrzymaniu 30-letniego Pawła T., który wdarł się do jednego z mieszkań na parterze w Gdańsku-Wrzeszczu. Właściciel twierdził, że T. był agresywny. Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce szybko obezwładnili 30-latka za pomocą pałek oraz miotacza gazu. Założyli mu kajdanki i zaprowadzili do radiowozu. Tam zatrzymany miał nadal stawiać opór i kopnąć jednego z policjantów. Nie uspokoił się też w momencie, gdy wyprowadzano go z radiowozu przed komisariatem. Wtedy mundurowi wezwali karetkę pogotowia.
Sąd: Społeczna szkodliwość czynu nie była znaczna
Zanim przyjechało pogotowie, zatrzymany stracił przytomność. Mężczyzna zmarł następnego dnia w szpitalu. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, z dokumentacji medycznej wynika, że miał ślady pobicia, m.in. od pałki i złamany nos. Biegli orzekli, że bezpośrednią przyczyną śmierci był zawał serca.
Bartosz K. i Waldemar Z., którzy odpowiadali przed sądem za pobicie człowieka, nie zostali skazani. Sędzia Grażyna Kamińska uznała, że oskarżeni podczas służby przekroczyli swoje uprawnienia, ale „społeczna szkodliwość czynu nie była znaczna”. Wyborcza.pl zauważa, że w śledztwie pomocne byłyby nagrania z monitoringu, ale w dniu, kiedy miało miejsce całe zdarzenie… policyjne kamery nie działały.
Czytaj też:
Dramatyczny finał akcji służb. Napastnik próbował zgwałcić policjantkę