– Po raz pierwszy w historii mamy ministra, która tak dalece nie szanuje pieniędzy podatników. Już w latach dziewięćdziesiątych rodzina Czartoryskich usiłowała sprzedać państwu polskiemu kolekcję za znacznie mniejsze pieniądze niż pół miliarda złotych. Nikt jednak przed panem ministrem Glińskim nie skorzystał z tej oferty – argumentowała poseł sprawozdawca Urszula Pasławska. Podkreśliła, że "dzisiaj w polskiej kulturze jest miejsce wyłącznie dla ludzi związanych z Prawem i Sprawiedliwością".
Elżbieta Zielińska z Kukiz'15 wyjaśniła, że za przychyleniem się do wniosku jest Polska Fundacja Narodowa. Zwróciła uwagę, że "nie może być tak, żeby taki twór, który był piękną ideą, przeistoczył się w taki twór, jakim jest dziś PFN". Krzysztof Mieszkowski z Nowoczesnej stwierdził z kolei, że Gliński do historii przejdzie jako "główny cenzor, który zasiada w ministerstwie kultury". Joanna Scheuring-Wielgus oceniła natomiast, że Gliński "tkwi w przeszłości".
Zupełnie inne zdanie na temat Glińskiego miał premier Mateusz Morawiecki. – Różne wnioski o odwołanie ministrów i premierów Wysoka Izba widziała przez lata, ale tak kuriozalnego wniosku jak ten, chyba bardzo dawno, a może nigdy. Tak naprawdę pan premier Gliński jest człowiekiem, który odbudowuje polską kulturę i polskie dziedzictwo narodowe – stwierdził. W jego opinii za czasów rządów PO-PSL polska kultura była "likwidowana".
Przypomnijmy, wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec Glińskiego złożył w połowie kwietnia klub PSL-UED. Posłowie uzasadniali wówczas, że powodem jest "gigantyczny transfer pieniędzy" na prywatne konto książąt Czartoryskich.