Prymas Hlond zmarł 22 października 1948 roku, a jako oficjalną przyczynę zgonu podano ostre zapalenie wyrostka robaczkowego. Już po śmierci kardynała zaczęły się pojawiać pogłoski, że mógł się do niej przyczynić ktoś trzeci – funkcjonariusze UB. „Rzeczpospolita” dowiedziała się, że pion śledczy warszawskiego oddziału IPN zdecydował o rozpoczęciu śledztwa w tej sprawie. Wnioskował o to ks. Bogusław Kozioł, wicepostulator procesu beatyfikacyjnego.
Donos z IPN
– Są poszlaki, zeznania różnych świadków, z których wynika, że śmierć prymasa mogła nastąpić w wyniku otrucia – mówił w rozmowie z dziennikiem duchowny. Jak wyjaśnił, badanie okoliczności śmierci kandydata na ołtarze jest elementem procesu beatyfikacyjnego i nie powinno być w tej kwestii niejasnośći.
O wątpliwościach ws. przyczyn śmierci prymasa w tekście na portalu Niezależna.pl pisał Piotr Bączek, były szef SKW. Cytował przy tym fragment donosu odnaleziony w IPN. Jego autor informował, że podczas operacji „któryś z asystentów przez zatrucie spowodował śmierć Hlonda, a cała ta sprawa była skonstruowana przez UB”. Według jego relacji sam prymas miał przed śmiercią stwierdzić, że został usunięty, bo był „niewygodny”.
Czytaj też:
Kardynał Wyszyński „Czcigodnym Sługą Bożym”. Beatyfikacja coraz bliżej
Duchowni na celowniku
„Rzeczpospolita” zwraca uwagę, że w latach 40. doszło do jeszcze innego tajemniczego zgonu biskupa. Chodzi o wypadek wracającego z pogrzebu prymasa ordynariusza łomżyńskiego Stanisława Kostki Łukomskiego. Jeden z najpoważniejszych kandydatów na Następcę Hlonda zmarł dzień po wypadku, a okoliczności nigdy nie wyjaśniono. Kilka miesięcy później miał miejsce zamach na życie nowego prymasa, abp. Stefana Wyszyńskiego.