W ciągu trwającej równy miesiąc zbiórki podpisów pod petycją nie udało się zebrać wymaganej liczby 100 tys. nazwisk. Pomysłodawcy z Ruchu 11 Listopada – a wśród nich także Marian Kowalski – liczą mimo wszystko na pozytywne rozpatrzenie sprawy przez amerykańską administrację. – Przez dzień lub dwa petycja była zablokowana i nie można było zbierać podpisów. Może dostaniemy jeszcze trochę czasu. Nasza inicjatywa cieszyła się dużym zainteresowaniem osób, którzy uważają, że sprawa smoleńska nie jest zamknięta – przekazał Kowalski w rozmowie z Onetem. – Przypominam, że cały czas obowiązuje raport strony rosyjskiej, który jest kompletnym kłamstwem – dodawał były kandydat na prezydenta.
Zdaniem Mariana Kowalskiego Amerykanie nie muszą sztywno trzymać się przepisów i być może rozpatrzą polską petycję. Zgodnie z zasadami Biały Dom ma 60 dni, by odpowiedzieć na wnioski z załączonymi podpisami w liczbie 100 tys. Czy w obliczu braku zaledwie tysiąca podpisów pokuszą się o wyjątek od ściśle wyznaczonych reguł? Kowalski wskazuje, że pomóc w tym może głośna medialnie sprawa Pomnika Katyńskiego w Jersey City. – Głos Polaków, zwłaszcza tych mieszkających w Stanach Zjednoczonych, musi być słyszalny i mieć efekty polityczne – uważa przedstawiciel narodowców.
Podobna próba zainteresowania Amerykanów sprawą smoleńską była podejmowana już w 2012 roku. Wtedy jednak zebrano zaledwie 27 tys. podpisów, a Biały Dom zignorował nadesłaną petycję, wzywającą do powołania międzynarodowej komisji do zbadania przyczyn katastrofy smoleńskiej.