Beata Szydło w wywiadzie podkreśliła, że do jej dymisji przyczyniła się postawa mediów, które regularnie ją "grillowały". Dodała przy tym, że nie bez znaczenia była również "szkodliwa rozgrywka wewnętrzna" w PiS. – Nie tak łatwo mnie zniszczyć. I na to nie pozwolę. Na własnej skórze przekonałam się, że polityka to nie jest zajęcie dla "grzecznych dziewczynek". Tamtego dnia byłam bardzo zmęczona i zdenerwowana. Chciałam jednak, by wszystko odbyło się tak, aby jak najmniej zaszkodzić mojemu klubowi – opowiadała.
Odnosząc się do kwestii nagród dla ministrów Szydło zaznaczyła, że "ma na ten temat swoje przemyślenia". Podkreśliła, że "wszystko odbyło się zgodnie z prawem i nie doszło do żadnych nadużyć". – Nikt niczego nie ukradł. Ministrowie nagrody przekazali dobrowolnie na cele charytatywne. Temat jest zamknięty – mówiła.
Czytaj też:
Jest kolejna akcja billboardowa PO. „Nie oddali pieniędzy Polakom!”
Była premier odniosła się do swojego wystąpienia w Sejmie, w którym broniła nagród dla ministrów. – Powiedziałam wówczas, że biorę odpowiedzialność za to, co działo się w ciągu dwóch lat, gdy byłam premierem, i w każdej chwili mogę powtórzyć te słowa. Odpowiadam za sukcesy, porażki i za moich ludzi – stwierdziła.
Szydło pytana była także o swoją decyzję o udziale w spływie Dunajcem, gdy w Sejmie trwał już protest. Zaznaczyła, że nie był to wyjazd prywatny a ważne lokalne wydarzenie. – Lokalnie spotkanie zostało przyjęte bardzo dobrze. Kontekst ogólnopolski nie był jednak dobry. Może rzeczywiście zabrakło czujności – przyznała.