W wywiadzie na antenie radia RMF FM Marek Ast wykluczył postawienie Stanisława Pięty przed komisją etyki PiS. – Dlatego, że został zawieszony w prawach członka, a postępowanie dyscyplinarne wszczął rzecznik dyscypliny partyjnej Karol Karski – wyjaśniał. – Tutaj poszły już sprawy dalej, bo komisja etyki może wnioskować o wszczęcie takiego postępowania, ale w tym wypadku zareagował prezes – bo to prezes partii kieruje konkretne sprawy do komisji etyki – tłumaczył.
Na pytania o przyczynę zwłoki w tej sprawie – od wybuchu skandalu do zawieszenia posła minął prawie tydzień – poseł Ast odpowiadał, tłumacząc partię zasadami. – Komisja etyki nie może podejmować działań z własnej inicjatywy, zawsze działa na wniosek – takie są zasady. Czyli nawet jakbyśmy bardzo chcieli, to byśmy tych działań podjąć nie mogli bez stosownego wniosku – mówił.
Jak zdradził Ast, kluczowym etapem działania rzecznika dyscypliny będzie teraz przesłuchanie posła Pięty. Zapewnił, że drugi uczestnik afery nie zostanie wysłuchany. – Pani, o której pan mówi nie jest członkiem Prawa i Sprawiedliwości z tego, co wiem. W każdym bądź razie jej postępowanie przecież nie dotyczy... Dotyczy pana posła i... tutaj gospodarzem tego postępowania będzie, tak jak powiedziałem, rzecznik dyscypliny. Od niego będzie zależało, z kim będzie w tej sprawie rozmawiał, od kogo będzie przyjmował wyjaśnienia. To on o tym decyduje – mówił.
„Fakt”: Romans rozpoczął się na miesięcznicy smoleńskiej
Według informacji podawanych przez dziennikarzy, poseł Stanisław Pięta, mąż i ojciec, miał poznać swoją rzekomą kochankę Izabelę Pek 10 kwietnia 2017 roku podczas 7. rocznicy katastrofy smoleńskiej. Według „Faktu” polityk PiS proponował jej pracę w PKN Orlen oraz obiecywał założenie rodziny. Para miała spotkać się m.in. w jego pokoju poselskim. Dziennikarze na dowód opisywanych przez siebie kontaktów pokazują screeny z rozmów na komunikatorach.
– Nie wiedząc do końca, czy jest to osoba poważna chciałem sprawdzić, czy jest skłonna w ogóle podjąć jakąś pracę, więc weryfikowałem to w rozmowie, chciałem rozpoznać jej zainteresowanie w kwestii podjęcia pracy. Z internetowej, prywatnej rozmowy nie można wnosić, iż ja rzeczywiście podjąłem jakieś starania w tym kierunku – bo po pierwsze – jak już wspomniałem, chciałem ocenić przydatność tej osoby do jakiejkolwiek pracy, a po drugie – starałem się pomóc, ale moja pomoc nie wyszła poza poinformowanie o procedurze rekrutacyjnej i poinformowanie o konieczności odbycia rozmowy kwalifikacyjnej – mówił Pięta.
Więcej o sprawie piszemy również w nowym numerze tygodnika „Wprost”.
Czytaj też:
Dekoncentracja czyli stłucz pan termometr