Sobota 9 czerwca na pewno na długo zapadnie mieszkańcom Tomaryn w pamięci. Tego dnia mieli okazję podziwiać nie tylko lot amerykańskich śmigłowców tuż nad ich głowami, ale i awaryjne lądowanie jednej z maszyn. O zdarzeniu poinformowano na profilu na Facebooku o nazwie „Łączą nas wieże Tomaryny”. W poście zamieszczone zostały zdjęcia wykonane przez Bartosza Lipowskiego. Był on jedną z osób, które zbiegły się na pole, by obserwować manewry Amerykanów.
Lipowski w rozmowie z WP relacjonował, że wkrótce obok śmigłowca wylądowały kolejne, a piloci wydawali się zagubieni w całej sytuacji. – Amerykanie przepraszali za wejście w szkodę. Sprawiali wrażenie zdezorientowanych. Jeden mówił, że chcą lecieć do Szczytna, drugi z pilotów twierdził, że lecą do Warszawy – opisywał mężczyzna. Wojskowi mieli też tłumaczyć, że z powodu awarii zostaną na polu do następnego dnia. Ostatecznie maszyna została naprawiona, a piloci wyruszyli. Przy okazji po raz kolejny podpadli rolnikom – manewr spłoszył krowy, które sforsowały ogrodzenie i rozbiegły się po okolicy. Podmuch powietrza zniszczył z kolei zboże w miejscu, z którego startowały Black Hawki. Kto powinien pokryć straty? Sprawy nie komentuje MON, a śmigłowce brały prawdopodobnie udział w ćwiczeniach sojuszniczych Saber Strike'18. Nie wiadomo jednak dokładnie, z jakiej jednostki pochodzili ich piloci.
Czytaj też:
Wyrzucili przez okno obory 230-kilogramowy balot słomy. Spadł na kobietę