Kilka dni temu pisaliśmy o problemie pracowników delegowanych gliwickiej fabryki Opla, którzy pracują w zakładach na terenie Niemiec. Telewizja Polsat ujawniła, że grupa 30 Polaków została bezprawnie wyrzucona z hotelu w Niedernhausen. Obsługa hotelu spakowała ich rzeczy do worków na śmieci i wystawiła je przed budynek. W tym czasie Polacy byli w pracy w fabryce w Russelheim. – Pracownik nie mógł znaleźć tabletek, które regularni zażywał. Potrzebna była karetka – powiedział Mariusz Król, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w zakładach Opla.
Ze wstępnych informacji wynikało, że ktoś mógł pomylić terminy i wynająć pokoje na okres krótszy niż trwała delegacja. W związku z zaistniałą sytuacją, związkowcy interweniowali w dyrekcji głównej zakładu w Niemczech oraz w polskim oddziale w Gliwicach. – Szef HR Opla nas przeprosił i powiedział, że taka sprawa nie miała prawa mieć miejsca. Obiecał, że się tym zajmą. Dodał także, że całkowicie zrywają współpracę z tym hotelem – powiedział jeden z poszkodowanych pracowników.
Pracownicy oddadzą sprawę do sądu
Polski oddział firmy odpowiedzialnością obarczył biuro podróży, które było odpowiedzialne za przygotowanie pobytu Polaków w Niemczech. – Pracownica biura odpowiadająca za kontakt z hotelem otrzymała słowną informację, że robotnicy nie muszą się przeprowadzać. Wysłała w tej sprawie maila do zakładu i informację przekazano polskim robotnikom – podało źródło, na które powołuje się portal Money.pl.
Dyrektor PR polskiego oddziału Opla wystosował oświadczenie, w którym podkreślił, że firma wystosowała pismo do hotelu z żądaniem wyjaśnień i pełnego pokrycia szkód materialnych oraz przeprosin. Pomogła także spisać protokół szkód. Natychmiast zorganizowano również poszkodowanym nocleg w innym hotelu o wyższym standardzie. Ponadto pracownicy dostali do dyspozycji samochody oraz otrzymali dzień wolny w związku z tą sytuacją. Portal Money.pl podał, że poszkodowani pracownicy zapowiedzili oddanie sprawy do sądu. Możliwość podjęcia kroków prawnych rozważa również Opel.
Czytaj też:
„Miasto duchów” wystawione na sprzedaż. „Dochodziło tu średnio do jednego morderstwa w tygodniu”