– Treść pisma z Ministerstwa Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej jest skandaliczna. Powtarza absolutnie nieprawdziwe informacje na temat fok żyjących w Bałtyku – mówi oko.press Paweł Średziński z Fundacji Dziedzictwo Przyrodnicze.
Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy miała miejsce makabryczna fala zabójstw fok. Martwe zwierzęta m.in. ze zmiażdżonymi głowami znaleziono na polskim wybrzeżu. Paweł Suski, poseł PO i przewodniczący Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt w rozmowie z oko.press podkreślił, że jego zdaniem wspomniane wyżej pismo przygotowuje grunt pod zmiany w prawie, które ostatecznie pozwolą na odstrzał fok. – Mam wrażenie, że ten resort nie ma kompletnie żadnej wiedzy o realnej sytuacji fok w Bałtyku. Sugerowanie, że foka negatywnie oddziałuje na ten morski ekosystem, kiedy ten gatunek żyje tu od 9 tys. lat, to absurd – dodał.
Posłanka PiS o konieczności strzelania do fok
W kwietniu tego roku przypomniano wzbudzające kontrowersje słowa posłanki PiS Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk, która stwierdziła, że najlepsza byłaby zgoda na strzelanie do fok. Od tych słów odciął się minister Marek Gróbarczyk, szef resortu Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej. – Mamy stację na Helu, która otrzymuje dotację unijną w celu rozmnażania fok. A z drugiej strony byśmy strzelali. To paradoks – stwierdził.
„Szkody mogą być rekompensowane przez państwo”
O tym, że nie można uznać całego gatunku foki szarej czy innych fok żyjących w Morzu Bałtyckim za szkodniki, mówił niedawno w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” prof. Jan Marcin Węsławski, biolog morski, dyrektor Instytutu Oceanologii PAN w Sopocie. – Dla biologa żadne zwierzę nie jest szkodnikiem. Choć, oczywiście, w pewnych sytuacjach niektórzy ludzie mogą uznać niektóre zwierzęta za szkodniki. Np. rybacy uznają za szkodniki foki, które przypływają na nasze Wybrzeże ze Szwecji i żerują na łososiach złapanych w sieci postawione w ujściu Wisły – wyjaśnił.
Prof. Węsławski zauważył, że szkody czynione przez foki są wyceniane przez Morski Instytut Rybacki i mogą być rekompensowane przez państwo. – To zaledwie kilkaset tysięcy złotych rocznie – drobiazg w porównaniu z odszkodowaniami wypłacanymi za szkody spowodowane przez gatunki chronione w Polsce – dodał.
Czytaj też:
Rząd odchodzi od zakazu uboju rytualnego i utrzymuje hodowle zwierząt futerkowych