Choć PiS w optymistycznych scenariuszach liczy nawet na 30 mandatów, nie dla wszystkich dzisiejszych europosłów wystarczy miejsc. Część będzie musiała wrócić do krajowej polityki. Zdaniem naszych rozmówców w PiS, spokojni o biorące miejsca mogą być uczestnicy izraelskich negocjacji: Tomasz Poręba i Ryszard Legutko, a także bliscy prezesowi PiS Anna Fotyga, Karol Karski czy prof. Zdzisław Krasnodębski. Pewniakiem jest także wicemarszałek Senatu Adam Bielan, pierwsze miejsce dla niego na Mazowszu miało bowiem zostać zagwarantowane w aneksie do umowy koalicyjnej. Podobnie dla Beaty Kempy – dwójka na Dolnym Śląsku. Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, umowa między koalicjantami dawała Solidarnej Polsce i Porozumieniu po jednym miejscu w każdym okręgu.
Do europarlamentu jako lider listy podkarpackiej wybiera się marszałek Sejmu Marek Kuchciński. Jak wynika z nieoficjalnych informacji „Wprost”, może go zastąpić Mariusz Błaszczak, szef MON. – Na dzisiaj najpoważniejszy scenariusz wygląda tak: Kuchciński może zrezygnować już po wyborach samorządowych i zastąpi go Błaszczak. Z kolei Błaszczaka w MON może zastąpić wtedy Michał Dworczyk – słyszymy od jednego z rozmówców w PiS.
Innym scenariuszem jest stanowisko marszałka dla Małgorzaty Wasserman, jeśli szefowa komisji do spraw Amber Gold nie wygra z Jackiem Majchrowskim wyborów na prezydenta Krakowa. Po wyborach samorządowych ma dojść do kolejnej rekonstrukcji rządu. Odejść wtedy mają właśnie ministrowie, którzy będą kandydować do europarlamentu. Politycy PiS w nieoficjalnych rozmowach wyliczają szefową MEN Annę Zalewską i minister do spraw uchodźców Beatę Kempę.
Na miejsce liczy też Jacek Saryusz- Wolski, który jak wynika z nieoficjalnych informacji, prowadził także rozmowy o przyłączeniu PiS do Europejskiej Partii Ludowej (EPP), czyli tej samej frakcji, w której w europarlamencie zasiada Platforma oraz Fidesz Wiktora Orbana. Rozmowy się jednak nie powiodły, ostro sprzeciwiali się politycy PO. Na razie liderzy EPP z Josephem Daulem na czele deklarują, że o takim scenariuszu nie ma mowy. - Ale po eurowyborach wszystko się może zmienić. EPP może być osłabiona i potrzebować kilku mandatów, wtedy będzie można wrócić do rozmów – słyszymy od jednego z polityków z EPP. Na dużo lepszych dla PiS zasadach. Może się też okazać, że PiS będzie w stanie zbudować nową frakcję w europarlamencie – tak stało po eurowyborach w 2009 r., gdy PiS dogadał się z posłami z Wielkiej Brytanii i wszedł do grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.