Dramatyczne słowa Polaka, którego rodzina zginęła w Grecji. „Nie było żadnej pomocy”

Dramatyczne słowa Polaka, którego rodzina zginęła w Grecji. „Nie było żadnej pomocy”

Pożar w Grecji
Pożar w Grecji Źródło: Facebook / Like Greece
– Nie było zorganizowanej ewakuacji. Wszyscy uciekali w popłochu – relacjonował w rozmowie z TVP Info pan Jarosław, którego żona i syn zginęli w pożarze w Grecji. Żywioł pochłonął życie co najmniej 74 osób, blisko 200 jest rannych.

Polak, który w Grecji przebywał wraz z rodziną na urlopie, nie kryje żalu do tamtejszych służb. Jak mówił, ewakuacja była źle zorganizowana i nastąpiła zbyt późno. – Nie poinformowano nas o zagrożeniu pożarem – mówił pan Jarosław. Mieszkaniec Wysokiej alarmował obsługę hotelu, że ogień nadchodzi. Pracownik miał jednak uspokajać go twierdząc, że nic się nie dzieje. – Cały hotel zaczął się palić. Kazano nam uciekać w ostatniej chwili – relacjonował Polak. Jak podkreślił, nie było zorganizowanej ewakuacji, a wszyscy po prostu uciekali w popłochu.

„Byłem szczęśliwy, że się uratują”

Pan Jarosław przyznał, że sam nakłonił żonę i syna, by dołączyli do osób, które ewakuowano łodzią. On sam się nie zmieścił. – Widziałem jak odpływają. Byłem szczęśliwy, że się uratują – mówił. – Pomocy żadnej nie było. Pomoc dopiero przyszła po trzech godzinach, już po pożarze, jak się uspokoiło – dodawał.

Niestety, łódź wraz ze wszystkimi pasażerami zatonęła. Nikt się nie uratował. TVP Info podkreśla, że zdaniem części ekspertów, ewakuacja mieszkańców okolic kurortu Mati przebiegała w sposób niezorganizowany i została podjęta zbyt późno. Ogień rozprzestrzeniał się z kolei błyskawicznie, bowiem towarzyszył mu silny wiatr wiejący z prędkością do 100 km/h.

Czytaj też:
„Czuliśmy, jak ogień pali nam plecy”. Wstrząsające relacje ocalałych z pożarów Grecji

Galeria:
Tragiczne pożary w Grecji
Źródło: TVP Info