Informację o zaginięciu 6-latka przekazano WOPR-owi w niedzielę ok. godz 13. Ratownicy na plaży w Sopocie od razu ruszyli na poszukiwania chłopca. Do działań włączyli się także plażowicze. Ratownicy koordynowali akcję, w której ponad 50 osób utworzyło „łańcuch życia”. Dorośli trzymając się za ręce metr po metrze przeszukiwali dno morza w okolicach brzegu.
Poszukiwania w wodzie bez rezultatu
W rozmowie z „Radiem Gdańsk” Maciej Dziubich z sobockiego WOPR wyjaśnił, że niedzielna akcja bazowała na wypracowanej taktyce. – Dno szybciej przeszukamy, idąc tłumnie krok w krok, niż wysyłając w morze trzech czy sześciu ratowników. Były to osoby dorosłe, które czuły się na siłach. Pamiętajmy, że odpowiadamy też za nie – przyznał Dziubich. Poszukiwania w morzu nie przyniosły rezultatu, więc ratownicy zgłosili policjantom, że prawdopodobnie dziecko zgubiło się na brzegu. Chłopca znaleziono dwie godziny później, w Gdańsku. 6-latek był cały i zdrowy.
Przypomnijmy, „łańcuch życia” zastosowano także w Darłówku, gdzie morskie fale porwały trójkę rodzeństwa. Tam ratownicy odnaleźli najpierw 14-latka, który został przewieziony do szpitala.
Czytaj też:
Relacja ratownika z Darłówka: Ten straszny obraz nawiedza mnie po nocy