Tak ambitnych planów infrastrukturalnych w Polsce nie było od dawna. Minister Mikołaj Wild stwierdził wprost – Port Solidarność (Centralny Port Komunikacyjny) będzie skokiem cywilizacyjnym i projektem na miarę budowy drugiej Gdyni. Zarzeka się, że oddany do użytku zostanie w 2027 roku. Jego przeciwnicy gorąco mu „kibicują”, by terminów nie dotrzymał, uważając jednocześnie że jest to megalomania, na którą nas nie stać. A jak to rzeczywiście wygląda od strony rynkowej?
Koszt budowy samego portu ma wynieść, według szacunków strony rządowej, ok. 35 mld zł. Ta kwota jednorazowo może wydawać się wysoka. Ale budowa obiektu potrwa 9 lat. Czyli roczny koszt inwestycji to niecałe 4 mld zł. Dla porównania – roczny koszt programu Rodzina 500+ to ok. 25 mld zł. Droższa ma być budowa i dostosowanie infrastruktury kolejowej. 1,3 tys. km torów będzie kosztowało ok. 40 mld zł. – Ten projekt został zakwalifikowany do Connecting Europe Facility – tłumaczył w wywiadzie dla Wprost minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński. Znaczna część infrastruktury kolejowej powinna więc zostać sfinansowana ze środków Unii Europejskiej.
Realizacja inwestycji odmieniłaby całkowicie sytuację transportu publicznego w Polsce. Do tej pory linie kolejowe raczej zamykano i rozbierano. Ich modernizacja nie była efektywna, za to bardzo kosztowna.
Samo lotnisko Okęcie jest już na skraju możliwości jeśli chodzi o przepustowość i obsługę pasażerską. Tylko w 2017 roku obsłużyło 15,7 mln klientów oraz przyjęło 84 tys. ton jako port cargo. Wzrosty rok do roku wynoszą ponad 20 proc. i ta tendencja będzie się wyłącznie pogłębiać. Brak kompleksowej strategii komunikacyjnej dla Polski odczulibyśmy bardzo szybko. A „zakorkowane” Okęcie odczujemy w ciągu najbliższych kilku lat. I na pewno stanie się to przed oddaniem do użytku Portu Solidarność, o czym mówią wszyscy eksperci z branży lotniczej.
Idea rozwoju duoportu (Okęcie, Modlin) lub nawet trioportu (Okęcie, Modlin, nowe średniej wielkości lotnisko) zapewne byłoby tańsze. Ale pozostawiłoby nas nadal jako prowincja lotnicza. Argumenty mówiące, że w taki sposób działa Londyn (7 lotnisk) nie do końca są trafione. Ponieważ tam najmniejsze lotnisko i tak w polskich warunkach byłoby gigantem. Tak więc jedno super-lotnisko w Londynie byłoby z kolei niemożliwe do funkcjonowania. Bo musiałby obsługiwać zbyt dużą liczbę pasażerów (najbardziej oblegane lotnisko na świecie – w Atlancie obsłużyło 104 mln pasażerów. Dla porównania, tylko londyńskie Heathrow miało 78 mln klientów).
Gdyby rzeczywiście udało się zrealizować wszystkie założenia komunikacyjne, „Solidarność” stałby się pierwszym hubem w tej części Europy. I, przynajmniej w teorii, rzeczywiście mógłby stać się też pierwszym hubem Międzymorza i okolic, jak z dumą mówią o tym przedstawiciele rządu. A to oznacza głębokie wejście na rynek zamieszkiwany przez 180 mln ludzi. Co ciekawe jego wizja wpisuje się w Europejską Strategią dla Lotnictwa i rozwiązanie przynajmniej części problemów związanych z ograniczoną przepustowością na europejskim rynku. Centralny Port Komunikacyjny zostałby regionalnym centrum przesiadkowym i logistycznym dla regionu. Ale co więcej, tak jak pisze USA Today, mógłby stać się bramą do Europy dla Chin.
Jego budowa jest też jasnym sygnałem dla największych linii lotniczych: Istnieje możliwość wejść na chłonny rynek i ugrać sobie kawałek tortu. Takie zainteresowanie jest. Na rozmowy z przedstawicielami rządu, LOT-u i instytucji państwowych przyjechały największe światowe podmioty – Lufthansa, Emirates, Qatar Airways czy Turkish Airlines. To pokazuje, że zainteresowanie inwestycją na świecie jest duże.
Rząd oczywiście nie ukrywa, że głównym, graczem mają być polskie linie lotnicze, ale tak też jest na całym świecie. Rodzimy główny port ma za zadanie rozwijać rodzimą firmę lotniczą.
– Rozwój LOT-u jest sprzężony z rozwojem portu „Solidarność” – uważa minister Wild. Przestrzega też państwowego przewoźnika przed hurraoptymizmem. – Gdyby LOT nie udźwignął konkurencji na rynku europejskim to śmiem twierdzić, że Polska powinna myśleć o stworzeniu nowego narodowego przewoźnika – tłumaczył w jednym z wywiadów. – Dlatego, że narodowa linia lotnicza to coś więcej niż przedsięwzięcie biznesowe. Znakomitym przykładem są tureckie linie lotnicze. Tam również były wzloty i upadki ale teraz są ambasadorami tureckiej gospodarki. LOT nie rozwinie się bez CPK. Już teraz musi operować z dwóch hubów – z Warszawy i Budapesztu.
Nie zmienia to oczywiście faktu, że zagraniczne podmioty mogą również na tym zarobić. A rozmowy trwają także z firmami, którym do tej pory nie udało się znacząco zaistnieć na europejskim rynku. Dla nich Port Solidarność rzeczywiście stałby się bramą do Unii. Od tego, jak wielu klientów w skali roku obsłuży, zależeć będzie jego rentowność. Dzisiaj Okęcie ze swoimi ponad 15 milionami radzi sobie na rynku świetnie. Gdyby „Solidarności” udałoby się osiągnąć w szybkim czasie pułap 40 mln pasażerów (w tym dużą część osób przesiadających się z lokalnych lotnisk Międzymorza), byłby to wynik, który generowałby zyski.
– Jest to inwestycja nastawiona na zysk – zarzeka się Wild. – Zgłaszają się do nas inwestorzy, którzy chcą ulokować swój kapitał nowym Porcie. Jednocześnie nie liczymy na Unię Europejską, bo ona trafnie zauważa, że lotniska powinny zarabiać na siebie. I my też tak uważamy. Dla mnie niezwykle istotne jest, by ta inwestycja nie była obciążająca dla budżetu ani o złotówkę więcej niż jest to konieczne.
Już niedługo mamy poznać nazwiska osób, które wejdą w skład zarządu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Jak zapewnił minister zostanie on zaprezentowany 12 września w Katowicach, podczas Impact Mobility rEVolution. Według słów Wilda mają to być „ludzie o dużym doświadczeniu inwestycyjnym, eksperci w swoich dziedzinach o międzynarodowej rozpoznawalności”. Czy tak się stanie? Czas pokaże.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.