Prezydent zapowiedział, że powstaną jeszcze dodatkowe raporty. "Proszę pamiętać, że ten raport powstawał w biegu, nie z tego powodu, że nie było czasu, ale z tego, że każdego dnia dochodziły nowe informacje" - powiedział.
Za jedną z największych rewelacji w raporcie z weryfikacji WSI, prezydent uznał fakt, że "olbrzymia ilość informacji", które powinny być przekazane do zbiorów Instytutu Pamięci Narodowej (IPN), nie trafiła tam. Jak wyjaśnił, stało się tak dlatego, iż wymyślono sposób na to, że "materiały archiwalne nie są archiwalne", dlatego nie muszą trafiać do IPN. "To chroniło agentów komunistycznych służb (...) i innych" - powiedział prezydent.
"Jeśli chodzi o prezydenta Wałęsę, to jego nazwisko nie pada (w raporcie - PAP); żadne dokumenty, którymi dysponujemy nie pozwalają, by mówić o prezydencie Wałęsie. Oczywiście jest powszechne przekonanie, że służby wojskowe (...) w znacznym stopniu wspierały ówczesną prezydenturę, ale jasno mówię, że jeśli ktoś myśli, że tam przeczyta nazwisko pana prezydenta Wałęsy, to się myli" - powiedział Lech Kaczyński.
Dodał, że pojawia się natomiast nazwisko Aleksandra Kwaśniewskiego. Zastrzegł jednak, że nie ma dowodów na to, iż Kwaśniewski bezpośrednio kierował WSI. "Pojawia się (nazwisko A.Kwaśniewskiego - PAP) w pewnych kontekstach. Natomiast dotychczas zgromadzone materiały nie dały podstawy do tego, żeby sądzić, że on bezpośrednio kierował tymi służbami" - wyjaśnił prezydent Kaczyński.
Prezydent odnosząc się do części raportu poświęconej działalności WSI w mediach powiedział, że agenci WSI działali w mediach, a niektórzy byli agenci WSI nadal tam pracują.
Zastrzegł, że jeśli współpracownicy WSI nie przekraczali swoich uprawnień, to ich nazwiska nie zostaną ujawnione. "Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy te osoby przekraczały w swojej działalności kompetencje WSI, czy nie. Chciałem wyraźnie powiedzieć, że nawet, jeśli ktoś współpracował z WSI po roku 1989 (...), ale działał w ramach uprawnień i obowiązku tych służb, to jego nazwisko nie będzie ujawnione" - powiedział.
Dodał, że wśród współpracowników WSI działających w mediach, znajdują się osoby powszechnie znane, ale też takie, które nie były szeroko znane opinii publicznej. "Jeśli ktoś kieruje audycją informacyjną w telewizji publicznej, którą codziennie oglądają miliony ludzi (...), to czy ta osoba jest znana, jak publiczni komentatorzy? Nie. Natomiast jeśli chodzi o możliwości oddziaływania takiej osoby, to są one olbrzymie" - powiedział prezydent.
Jak mówił, WSI "w pewnym momencie, jeśli chodzi o media publiczne, miały swój pomysł na wykreowanie mediów elektronicznych". Ale - podkreślił - nie do końca udało się te plany zrealizować.
Zdaniem Lecha Kaczyńskiego, WSI odgrywały w Polsce szczególną rolę i miały bardzo duże wpływy w wielu dziedzinach życia. Nie można jednak mówić - podkreślił prezydent - że rządziły Polską. Prezydent ocenił też, że WSI nie spełniały swoich podstawowych zadań związanych z wywiadem i kontrwywiadem.
Poinformował także, że w raporcie została ujawniona taktyka funkcjonowania służb wojskowych w okresie od początku lat 80. do roku 1990. Według prezydenta, wkraczano wówczas w sferę gospodarczą, w powstające spółki, z których tworzono ekspedytury. L.Kaczyński dodał, że dotyczy to służb wojskowych, ale - jego zdaniem - tak samo czyniły służby cywilne. "W oparciu o ten raport w dużym stopniu możemy powiedzieć, że (to) wiemy" - zaznaczył.
Pytany, czy służby masowo łamały prawo, prezydent powiedział, że "WSI masowo wychodziły poza zakres swoich uprawnień". Przypomniał, że WSI rządzili ludzie z dawnego II Zarządu Sztabu Generalnego, czyli z dawnego wywiadu wojskowego PRL.
Dodał, że często osoby te były szkolone poza Polską w państwach Układu Warszawskiego, a najczęściej w byłym ZSRR. Jak powiedział, takie osoby były szczególnie podatne na próby werbunku przez obcy wywiad. Zastrzegł jednak, że "twierdzenie, iż - kto był na szkoleniu (...) to jest agentem, jest twierdzeniem nieuprawnionym". "Nie mamy na to żadnych dowodów" - podkreślił. Dodał, że nie można też uznać, iż jeśli ktoś nie był na tego rodzaju szkoleniu, to znaczy, że na pewno nie ma żadnych związków z obcymi służbami.
Prezydent poinformował także, że w raporcie znalazły się wątki potwierdzające, iż środowisko prawicy było w latach 90. inwigilowane przez WSI. Jak powiedział, ta informacja w ogóle go nie dziwi. Przyznał, że oficerowie WSI próbowali nawiązać z nim kontakt, "jako z przedstawicielem grupy, która chce całkowicie jakby zreformować owe służby". "Tylko te kontakty bardzo szybko się urwały, bo zorientowałem się, że są to ludzie, którzy muszą składać raporty" - podkreślił. Dodał, że nie można tych kontaktów nazwać inwigilacją.
pap, ss