Jak podaje Wirtualna Polska, Katarzyna, która była więziona i gwałcona przez księdza Romana B., otrzymała już odszkodowanie. Przypomnijmy, w połowie września Sąd Apelacyjny utrzymał w mocy wyrok, zgodnie z którym Towarzystwo Chrystusowe miało wypłacić kobiecie milion złotych. – Sąd zasądził od pozwanych solidarnie na rzecz powódki rentę w kwocie 800 zł miesięcznie, płatną do 10 dnia każdego miesiąca, począwszy od miesiąca stycznia 2018 roku, wraz z ustawowymi odsetkami na wypadek opóźnienia w płatności oraz za okres od maja 2016 r do grudnia 2017 r. zasądził skapitalizowaną rentę w kwocie 16 000 zł z ustawowymi odsetkami za opóźnienie – powiedziała w rozmowie z portalem sędzia Elżbieta Fijałkowska, rzecznik prasowy Sadu Apelacyjnego w Poznaniu.
Oprócz tego, kobieta otrzymała milion odszkodowania. – Sąd wydał prawomocny wyrok i trzeba się do niego stosować. Zarówno odszkodowanie, jak i zaległa renta z odsetkami zostały już przelane – wyjaśnił mec. Krzysztof Wyrwa, pełnomocnik Towarzystwa Chrystusowego. Informację potwierdził pełnomocnik Katarzyny.
Wyrok poznańskiego sądu
Wyrok dotyczy księdza Romana B. z Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii Zagranicznej. Jego sprawę opisywała Justyna Kopińska z „Dużego Formatu”. Duchowny po wywiezieniu od rodziców 13-letniej Kasi, więził ją i gwałcił przez kilkanaście miesięcy. Jak informuje „Wyborcza”, mimo skazania go za ten czyn na cztery lata więzienia, nadal jest księdzem. Poszkodowana postanowiła wytoczyć proces całemu zgromadzeniu. Wyrok ogłoszono już w styczniu, ale dopiero teraz przestał być tajemnicą dla opinii publicznej. Sąd Okręgowy w Poznaniu zasądził przyznał w nim poszkodowanej milion złotych zadośćuczynienia oraz 800 zł dożywotniej, comiesięcznej renty. Najistotniejsze, że płacić miał nie ksiądz, ale Kościół. To praktyka znana ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przez procesy o pedofilię bankrutowały całe diecezje.
Plebania to „miejsce służbowe”
Sędzia wydająca wyrok podkreślała, że „nie ma wątpliwości co do odpowiedzialności cywilnej Kościoła a ksiądz pedofil wykorzystał do przestępstwa swoją funkcję i pozycję”. – Ofiarę poznał na lekcji religii i zapraszał ją na plebanię, uznaną za „miejsce służbowe”. Sąd podkreślał, że gdyby Roman B. nie uczył religii, ofiary nigdy by nie spotkał. Gdyby nie wykorzystał swojej pozycji do zdobycia zaufania Kasi, nie wyrządziłby szkody – tłumaczyła.
Czytaj też:
Milion złotych dla ofiary księdza. Publicysta Radia Maryja: Żadne k**** nie są tak wynagradzane