Strajk pracowników LOT rozpoczął się w ubiegły czwartek. Po poniedziałkowym spotkaniu protestujących z prezesem spółki część z nich miała otrzymać zwolnienia z pracy w trybie dyscyplinarnym. Tego samego dnia kierujący LOT Rafał Milczarski spotkał się z Mateuszem Morawieckim. We wtorek w rozmowie z radiową Trójką Michał Dworczyk stwierdził, iż „usłyszał, że te rozmowy, które są prowadzone, mają na celu rozładowanie napięcia i prezes nie wyklucza powrotu części z tych osób do pracy”. Szef kancelarii premiera dodał, że Mateuszowi Morawieckiemu zależy na jak najlepszym działaniu spółek skarbu państwa.
Co na to przewoźnik?
Jak podaje RMF FM, we wtorek w wyniku strajku odwołano przyloty m.in. ze Szczecina, Berlina, Moskwy, Paryża, Nowego Jorki i Londynu. Głos w sprawie zajął już sam przewoźnik. „Dzięki ogromnemu zaangażowaniu zdecydowanej większości Załóg LOT-u, wspieranych przez pracowników ziemi, dopiero w czwartym dniu nielegalnego strajku po raz pierwszy doszło do zakłócenia ciągłości operacyjnej LOT-u” – czytamy w komunikacie udostępnionym na Facebooku.
„W imieniu 3 000 pracowników LOT-u, którzy chcą pracować, serdecznie przepraszamy Państwa za niedogodności i zapewniamy, że dokładamy wszelkich starań, by ta sytuacja w dalszym ciągu w jak najmniejszym stopniu wpływała na komfort naszych Pasażerów” – dodano.
Czego domagają się protestujący?
Spór między związkami zawodowymi działającymi w LOT a władzami spółki dotyczy głównie regulaminu wynagradzania, który został wypowiedziany w 2013 r. Stare zasady zastąpiono nowymi, ramowymi – zdaniem związków, mniej korzystnymi dla pracowników. RMF24.pl podkreśla, że obecnie płace zależą m.in. od wylatanych godzin. Ponadto pracownicy chcą powrotu do lepszych warunków zatrudnienia oraz przywrócenia do pracy zwolnionej z LOT-u działaczki związkowej Moniki Żelazik. Zarząd PLL LOT odrzuca jednak postulaty strajkujących i zaznacza, że strajk jest nielegalny, co grozi poważnymi konsekwencjami.
Czytaj też:
Pracownicy LOT-u strajkują. Co to oznacza dla pasażerów?