Ze źródeł zbliżonych do śledztwa, dziennikarz PAP dowiedział się, że chodzi o mieszkańca Mazowsza, który dotąd występował w sprawie jako jeden z poszkodowanych.
"Materiały, które zebraliśmy wskazują na to, że osoba ta nie broniła się ale brała aktywny udział w bójce. W jej przypadku nie można mówić o tym, żeby działała w ramach obrony koniecznej"- powiedziała prokurator. Dodała, że tak wynika z zeznań świadków oraz wyjaśnień dwóch dotychczasowych podejrzanych.
Mężczyźnie postawiono ten sam zarzut, co dwóm pozostałym podejrzanym. Wszystkim grozi od 6 miesięcy do ośmiu lat więzienia, pod warunkiem, że zostanie utrzymana dotychczasowa kwalifikacja prawna, mówiąca o tym, że następstwem bójki było spowodowanie ciężkich obrażeń, zagrażających życiu jednego z poszkodowanych. Zakopiańska prokuratura dysponuje jednak dwiema sprzecznymi opiniami biegłych na temat stopnia obrażeń najpoważniej poszkodowanego w bójce mężczyzny. Według jednej opinii, odniósł on tzw. średnie obrażenia ciała, a według drugiej - ciężkie obrażenia, czyli realnie zagrażające życiu.
"W tej sytuacji chcemy uzyskać trzecią opinię - zakładu medycyny sądowej. To ma kapitalne znaczenie dla kwalifikacji czynu, bo dotychczas przyjęliśmy, że były to obrażenia zagrażające życiu. Gdyby jednak rozstrzygająca opinia zakładu medycyny sądowej wskazała na lżejsze obrażenia, to wtedy będziemy mieć do czynienia z przestępstwem zagrożonym karą do trzech lat pozbawienia wolności" - wyjaśniła Ciężkowska-Gabryś.
Prokurator nie wyklucza, że w toku postępowania zarzuty udziału w bójce zostaną postawione kolejnym osobom, choć - jak zastrzegła - obecnie nie można o tym przesądzać.
W Nowy Rok po północy, przy górnej stacji kolejki na Polanę Szymoszkową na Gubałówce, dwóch napastników dotkliwie pobiło z użyciem noża grupkę mężczyzn z Mazowsza oraz z Poznania. Powodem było wulgarne zachowanie wobec towarzyszącej im kobiety. Sześciu z zaatakowanych, w wieku 21-33 lat, z ranami kłutymi od noża trafiło do szpitala.
Po opublikowaniu w mediach wizerunków sprawców oraz wydaniu listu gończego na policję zgłosili się Tomasz P. i niedługo potem Waldemar W. Policja zarzuciła im, że wzięli udział w pobiciu sześciu osób, narażając je na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia. Po postawieniu zarzutów obydwu mężczyzn zwolniono do domu. Prokuratura zastosowała wobec nich dozór policyjny, poręczenie majątkowe i zakaz opuszczania kraju.
W pierwszym etapie śledztwa ustalono, że ciosy nożem mógł zadawać Waldemar W. Obecnie prokuratura podejrzewa, że tego samego noża poza Waldemarem W. mogła używać także inna osoba. "Być może był to ten sam nóż ale prawdopodobnie nie tylko jedna osoba go używała" - powiedziała w poniedziałek prokurator Ciężkowska-Gabryś.
ab, pap