Prokuratura próbuje wyjaśnić, jak doszło do tragedii w jednym z domów w Kartowicach koło Szprotawy (woj. lubuskie). Roczny chłopiec wpadł do garnka, w którym studziła się wrząca galareta. Maluch nie przeżył.
Do nieszczęśliwego zdarzenia doszło 8 listopada. Chłopiec był w domu z babcią, gdy jego mama wyszła do toalety. Dziecko podążyło za matką i wówczas wpadło do garnka wieprzowej galarety, którą babcia chłopca wyniosła do przedpokoju i ustawiła na kamiennej podłodze, żeby wystygła.
Chłopcu udzielono pomocy natychmiast. Trafił do Szpitala Wojewódzkiego w Zielonej Górze. Według przekazów medialnych, miał poparzone około 40 procent ciała. Następnego dnia chłopca przetransportowano do Regionalnego Centrum Leczenia Oparzeń dla Dzieci i Młodzieży w Szczecinie. Mimo starań lekarzy, maluch zmarł 14 listopada.
Prokuratura wszczęła dochodzenie w sprawie.
Czytaj też:
Ryszard Petru komentuje ataki na „Teraz”: To dopiero pieszczoty
Źródło: Fakt