Już wiadomo, dlaczego polscy żołnierze jadą do Afganistanu dopiero w kwietniu, a nie w lutym, jak planowano wcześniej. W Afganistanie pogubiły się nasze misje wojskowe, które miały rozpoznać teren przyszłych działań. Wyjeżdżające do Afganistanu od listopada ub.r. kolejne rekonesanse rozpoznawcze naszej armii jeździły od bazy do bazy. Okazuje się, że były one położone często w zupełnie innych rejonach niż ten, do którego ostatecznie trafią nasi żołnierze - relacjonuje dziennik.
- Decyzje o tym, gdzie dokładnie polscy żołnierze mają działać w Afganistanie i na jakich zasadach, podjęto szalenie późno. Według mnie, do Afganistanu nie wysłano wystarczającej ekipy do przygotowania tej misji od strony wywiadowczej - potwierdza informacje "ŻW" były szef MON, wicemarszałek Sejmu Bronisław Komorowski.
Polityk PO nie chciał ujawnić źródła swojej wiedzy, ale pokrywa się ona z informacjami opublikowanymi przez "Życie Warszawy" 28 listopada ub.r. - Dziesięć dni temu rozsypał się cały plan związany z naszym udziałem w operacji ISAF (nazwa misji NATO w Afganistanie - przyp. red.). Zaczęliśmy wszystko uzgadniać od początku - mówił cytowany wówczas przez "ŻW" jeden z wojskowych informatorów.
Jak teraz ustaliło "ŻW", w składzie zeszłorocznych rekonesansów nie było przedstawiciela nowych służb wojskowych. Wyjeżdżali oficerowie z dowództwa operacyjnego, wojsk lądowych i jednostek, które wytypowano do wysłania. Wywiad i kontrwywiad wojskowy działały w kraju.
Nie jest tajemnicą, że były minister obrony Radosław Sikorski podał się do dymisji m.in. z powodu niedostatecznego zabezpieczenia operacji w Afganistanie przez wywiad i kontrwywiad wojskowy. Jak ustaliło "ŻW", w ciągu kilku miesięcy otrzymał jedynie dwa meldunki z Afganistanu. - Proszę pozwolić, że nie będę komentował tej informacji - powiedział "ŻW" były szef MON.
pap, ss