Do incydentu doszło w 37. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Podczas demonstracji były ksiądz Jacek Międlar podpalił fotografię Tadeusza Mazowieckiego i w wulgarny sposób obrażał byłego premiera. – Nigdy nie krył się ze swoimi żydokomunistycznymi, bolszewickimi inklinacjami. Trzymam portret zdrajcy. Portret człowieka, który sprawił, że wrogowie nie zostali rozliczeni, który w polskich podręcznikach jest stawiany za bohatera. Zdrajców stawia się nam za autorytet! W jakim kraju żyjemy? W kraju, który dał nam ten komunistyczny parch! – stwierdził.
Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, zachowaniem byłego duchownego jest oburzony m.in. syn byłego premiera. Wojciech Mazowiecki złożył już w tej sprawie doniesienie do prokuratury. – Jestem oburzony, że państwo nie reaguje i dopuszcza do tego, że ktoś popełnia przestępstwo. Na miejscu była policja, która nic nie zrobiła, mimo antysemickich haseł, mimo nienawistnych okrzyków, podpalania zdjęć. To smuci mnie bardziej niż występ człowieka, który podszywał się pod księdza, a teraz, moim zdaniem, wymaga terapii – zaznaczył.