SN oddalił kasacje obrony, która dążąc do uniewinnienia swych klientów chciała uchylenia wyroków skazujących. SN przyznał zaś rację prokuraturze, uchylając sprawy niegospodarności w FOZZ, zarzucanej Żemkowi i Przywieczerskiemu, która wraca do II instancji.
Mocą tego orzeczenia, wicedyrektor Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego Janina Chim jest już ostatecznie skazana na 5 lat więzienia, a Zbigniew Olawa - na 2,5 roku.
Uwzględniona została kasacja prokuratury, domagającej się uchylenia wyroków sądu II instancji, umarzających z powodu przedawnienia postępowanie wobec Żemka i Przywieczerskiego oskarżonych o niegospodarność FOZZ. Utrzymane zostały kary 8 lat dla Żemka i 2,5 roku dla Przywieczerskiego za przywłaszczenie milionów dolarów z FOZZ. Adwokaci skazanych już zapowiadają odwołania do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
"To nie był sąd nad sędzią Andrzejem Kryże" - tak ustne uzasadnienie wyroku SN zaczął przewodniczący rozprawie Waldemar Płóciennik, odnosząc się do najczęściej podnoszonego przez obrońców zarzutu. Mówili oni, że sędzia Kryże (dziś wiceminister sprawiedliwości), wyznaczony do osądzenia sprawy FOZZ w nietypowym trybie - był stronniczy, bo jako "ekspert parlamentarny i lobbysta" uczestniczył w tworzeniu przepisów wydłużających bieg przedawnienia. Sąd podkreślił, że sejmowe prace nad tą nowelizacją Kodeksu karnego zaczęły się w kwietniu 2005 r., czyli już po wyroku Sądu Okręgowego w Warszawie.
Odnosząc się do samej kwestii przedawnienia, sędzia SN Jerzy Grubba oświadczył, że przepisy dotyczące tej sprawy to "element polityki karnej państwa, które może je kształtować w sposób adekwatny do stosunków społecznych" w danym czasie i nie obejmuje ich zakaz działania prawa wstecz.
Co do samej decyzji Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który badając w zeszłym roku apelacje w sprawie FOZZ nie zastosował nowych przepisów o przedawnieniu i umorzył sprawę niegospodarności Żemka oraz Przywieczerskiego, SN stwierdził, że sąd apelacyjny "sam sobie ustalił kryteria działania, a następnie ich nie zastosował". "Jeśli miał wątpliwości co do zgodności z konstytucją przepisów o przedawnieniu, powinien był zadać pytanie Trybunałowi Konstytucyjnemu. Nie zadał, a przepisów nie zastosował" - mówił sędzia.
SN rozprawił się też z innym zarzutem kasacji obrońców - o opinii biegłych. Według adwokatów, opinię, nazywaną "tekstem jednolitym" zespołu biegłych, złożono po zamknięciu procesu, co odebrało oskarżonym prawo do obrony. "Nie wykazano, by tekst jednolity różnił się od tekstu poszczególnych opinii, które ujednolicono" - mówił sędzia Płóciennik. Odnosząc się do generalnej zasady prawa, że świadków i biegłych przesłuchuje się bezpośrednio przed sądem, sędzia zauważył, że w określonych wypadkach od tej reguły są odstępstwa - i to jest jeden z takich wypadków.
"Trudno wyobrazić sobie w takim procesie, by opinia nie była na piśmie" - dodał sąd. Wobec uwagi, że sędzia Kryże starał się dyscyplinować biegłych oraz strony, sędzia stwierdził: "Trudno sądowi czynić zarzut z tego, że stosuje środki przewidziane prawem, mając na uwadze rozpatrzenie sprawy w rozsądnym terminie".
Pod koniec procesu w I instancji Chim oświadczyła, że wymówiła pełnomocnictwo swoim obrońcom. Sędzia Kryże uznał jednak, że miało to charakter pozorny i ustanowił zwolnionych przez Chim adwokatów jej obrońcami z urzędu, a ponadto o całej sprawie zawiadomił radę adwokacką, domagając się "dyscyplinarek" dla prawników. Środowisko adwokackie protestowało przeciw rzekomym nadużyciom prawa.
Sędzia Płóciennik podkreślił, że kwestia zaufania oskarżonego do jego obrońcy to ich własna sprawa, ale już samo wypowiedzenie obrony może być badane przez sąd. "Tak samo jak sąd bada, czy adwokat na rozprawie ma pełnomocnictwo do reprezentowania określonej osoby" - wyjaśnił.
Adwokaci w wystąpieniach na rozprawie w SN powoływali się na ujawniony w zeszłym tygodniu raport z likwidacji WSI. Pojawia się w nim m.in. nazwisko Żemka. "On nie był zwykłym złodziejem, a tak sąd go potraktował - jako agent wojskowych służb był on całkowicie ubezwłasnowolniony, wykonywał pewne zlecenia dla służb" - mówił przed sądem jego obrońca mec. Grzegorz Majewski.
"Takie argumenty nie mogą być wykorzystane w postępowaniu kasacyjnym, mogą służyć do wniosku o wznowienie postępowania wobec ujawnienia nowych dowodów" - replikował mu prok. Krzysztof Parchimowicz. Powtórzył to na zakończenie uzasadnienia wyroku sędzia Płóciennik. Wniosku takiego nie wyklucza mec. Majewski oraz mec. Piotr Korzeniowski, adwokat Przywieczerskiego.
"Idziemy do Strasburga" - zapowiadają obrońcy Żemka, Chim i Przywieczerskiego. "Ja nie sugeruję, że sędzia Kryże był stronniczy, ale w moim wniosku do Strasburga znajdą się wszystkie poruszane argumenty - także ten" - mówił dziennikarzom mec. Piotr Kruszyński, obrońca Chim.
"Ten wyrok daje nadzieję na odzyskanie kolejnych pieniędzy z FOZZ" - powiedziała PAP Iwona Stanaszek, nowy likwidator Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. O tym, ile już udało się odzyskać i ile brakuje, by zbilansować budżet i zlikwidować tę instytucję, nie chciała mówić, bo - tłumaczyła - pełni swą funkcję dopiero miesiąc.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie chciał komentować tego wyroku, nie znając jego uzasadnienia. Powiedział dziennikarzom, że sprawa FOZZ została osądzona dzięki "gigantycznej i tytanicznej" pracy sędziego Kryże. Przypomniał, że gdy przystępował on do sądzenia afery, powszechna była opinia, że ta sprawa musi się przedawnić, ale on się z nią uporał.
Sprawa FOZZ ciągnie się 17. rok; część zarzutów już się przedawniła. Po nowelizacji przepisów o przedawnieniu kolejne zarzuty przedawniają się we wrześniu 2010 r.
Aferę wykryła NIK. Warszawska prokuratura rozpoczęła śledztwo w 1991 r. Akt oskarżenia przekazano do Sądu Wojewódzkiego w 1993 r. We wrześniu tego samego roku sąd odesłał sprawę prokuraturze do uzupełnienia. Ponowny akt oskarżenia trafił do sądu w 1998 r. Proces formalnie zaczął się w grudniu 2000 r. Rok później przerwano go, gdy prowadząca go sędzia Barbara Piwnik została ministrem sprawiedliwości w rządzie Leszka Millera.
Ponowny proces - pod przewodnictwem Kryże - ruszył we wrześniu 2002 r. Kryże w rekordowym terminie przesłuchał 100 świadków i ogłosił wyrok przed terminem przedawnienia, na co obserwatorzy dawali małe szanse.
Sąd ogłosił wyrok skazujący 29 marca 2005 r., a już 35 dni później Kryże złożył jego 830-stronicowe uzasadnienie. Wkrótce potem SA wyznaczył termin rozpatrzenia apelacji obrony. Prokuratura, mimo że przed sądem żądała wyższych kar niż orzeczone, nie składała apelacji.
Podczas procesu Żemek wyjawił, że był agentem wojskowych służb specjalnych PRL, które - według ustaleń komisji likwidacyjnej WSI - miały wielki udział w organizacji procederu. Miał się tym zajmować oddział "Y" wywiadu wojskowego PRL. Z kolei płk UOP i SB Jan Lesiak, sądzony za inwigilację partii politycznych w latach 90., twierdzi, że w 1990 r. rozpracowywał w UOP tę aferę.pap, ss, ab