Matka Stefana W. prosi o wybaczenie. „Tyle osób skrzywdził. Prezydenta, jego rodzinę, nas”

Matka Stefana W. prosi o wybaczenie. „Tyle osób skrzywdził. Prezydenta, jego rodzinę, nas”

Stefan W. prowadzony do aresztu
Stefan W. prowadzony do aresztu Źródło: X / @PomorskaPolicja
Jako matka wciąż go kocham. Tylko rozpaczam, że zrobił coś strasznego. Tyle osób skrzywdził. Prezydenta, jego rodzinę, nas – mówi Jolanta, matka Stefana W. Z matką zabójcy prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza rozmawiała Katarzyna Włodkowska. Wywiad ukazał się w poniedziałkowym wydaniu „Dużego Formatu”.

– Po zamachu na prezydenta w nocy wpadła policja, z bronią w ręku, zabrali synów na przesłuchanie. Niech nas ktoś zrozumie, on skrzywdził także nas. Tak bardzo bym chciała prosić żonę, dzieci, rodziców oraz brata pana prezydenta o wybaczenie, ale wiem, że proszę o dużo i być może będę musiała na to długo poczekać. Dlatego chciałam tego jedynego wywiadu – żeby dotarły do nich moje słowa: bardzo państwa przepraszam. Bardzo przepraszam za moje dziecko (szlocha). Proszę was o wybaczenie. Tak bardzo chciałabym cofnąć czas. Przepraszam wszystkich – mówi matka Stefana W.

Kobieta w rozmowie przeprowadzonej dla „Dużego Formatu” przez Katarzynę Włodkowską wspomina lata, które syn spędził w więzieniu i wydarzenia bezpośrednio poprzedzające zabójstwo prezydenta Adamowicza, a także dni po aresztowaniu Stefana W.

„Wrócił inny”

Jolanta o tragicznym ataku na Pawła Adamowicza dowiedziała się od swoich dzieci. Jak twierdzi – początkowo nie mogła rozpoznać syna. – Ale wtedy te słowa: „ Halo! Halo! Nazywam się Stefan…”. Jezu, synu, jak mogłeś… – wraca myślami do godzin, gdy toczyła się walka o życie prezydenta Gdańska. Rodzinę Stefana W. szybko namierzyła policja i dziennikarze. Jolanta jeszcze podczas składania zeznań miała nadzieję, że atak przeprowadzony przez jej syna nie okaże się śmiertelny. Wkrótce pojawiła się jednak informacja o tym, że Paweł Adamowicz nie przeżył.

„Wystraszyłam się”

Jolanta wspomina, że w trakcie ostatniego listopadowego widzenia jej syn twierdził, że w więzieniu wydarzyła mu się krzywda. – Zdrowie mi zniszczyli, powtarzał, i że zrobi coś spektakularnego. Wystraszyłam się. Niektórzy z rodziny nie chcieli go już odwiedzać – przyznaje kobieta. Na jej prośbę syna po przewiezieniu do więzienia w Malborku poddano konsultacji psychiatrycznej, a w zakładzie w Szczecinie stwierdzono u niego schizofrenię paranoidalną.

– Wrócił, jakiś czas brał leki, ale przestał. Wtedy powiedział, że słyszy głosy, że w gdańskim areszcie był podtruwany, zniszczono mu żołądek, ktoś się znęcał. Nie wiem, czy to fakty, czy urojenia, ale zaczął żyć tym, że został niesprawiedliwie potraktowany. Ostatni rok był w Gdańsku-Przeróbce, zakładzie półotwartym. Podejrzewam, że to tam naoglądał się różnych wiadomości na kanałach informacyjnych i wmówił sobie niechęć do PO. Wcześniej nigdy o tym nie mówił – mówi matka Stefana W.

Ostrzegała przed własnym synem

Kobieta podkreśla, że po wyjściu syna więzienia poszła na policję, by ostrzec, że może zrobić coś nieobliczalnego. – Uważałam, że nie powinien wychodzić albo ktoś powinien go obserwować. Ale usłyszałam, że nie ma podstaw, że zgłoszą tylko swoje wątpliwości zakładowi karnemu. Nikt się ze mną później nie kontaktował – twierdzi Jolanta.

Matka Stefana W. mówi też o tym, jak popełniona przez jej syna zbrodnia wpłynęła na życie całej rodziny – począwszy o naruszaniu prywatności przez dziennikarzy, po obawę przed napaścią i chęcią ukrycia pokrewieństwa przez rodzeństwo poprzez zmianę nazwiska. – Urodziłam syna, który zabił człowieka, i muszę z tym żyć. Ale nigdy się go nie wyrzeknę. Będę z tym cierpieniem już do końca życia, choć syna straciłam na zawsze. Na wolności najpewniej już go nie zobaczę – mówi Jolanta. Kobieta na zakończenie wywiadu przeprasza rodzinę zamordowanego prezydenta Gdańska i prosi o wybaczenie.

Czytaj też:
Zatrzymany szef ochrony imprezy WOŚP w Gdańsku. Wprowadził policję w błąd ws. Stefana W.

Źródło: Duży Format