Do zdarzenia doszło w czwartek 24 stycznia około godziny 13 na skrzyżowaniu ulic Św. Jana i Pijarskiej w Krakowie. – Szłam ul. św. Jana w kierunku Rynku. Nadjechała dorożka, a jeden z ciągnących ją koni utykał na tylne nogi. Nie mógł ustać – relacjonowała w rozmowie z Gazetą Wyborczą Magdalena Kojder, świadek zdarzenia. Z informacji kobiety wynika, że fiakier nie pozwolił zwierzęciu się zatrzymać i cały czas ciągnął konia za lejce. – Zatrzymał się dopiero wtedy, gdy koń zaczął przewracać się na drugiego – dodała.
Kobieta podkreśliła, że próbowała interweniować, ale usłyszała, że koń po prostu się poślizgnął i mógł sobie coś złamać. – Drugi dorożkarz kazał mi wy*****alać – zaznaczyła. O sprawie zostało poinformowane Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami. – Koń leżał na ziemi, co jakiś czas wstawał i upadał po kilku krokach, chociaż ciężko to tak nazwać, bo nie mógł ustać. Nie było weterynarza. Właściciele zorganizowali własny transport. To było tragiczne. Kilku mężczyzn ciągnęło konia pasami. Obok stała policja i nic nie zrobiła – powiedział narzeczony kobiety w rozmowie z Wirtualną Polską.
Inspektorzy KTOZ dodali, że zwierzę było dodatkowo zestresowane obecnością gapiów. Weterynarz, który został wezwany do konia, stwierdził u niego mięśniochwat. Koń został przewieziony do stajni, gdzie zostanie ponownie przebadany.