Dziennikarze Polskiego Radia i „Rzeczpospolitej” dotarli do listu, który w listopadzie 2014 roku Maria Teresa Kiszczak wysłała do arcybiskupa Sławoja Leszka Głodzia. Żona generała była oburzona programem, jaki został wyemitowany w Telewizji Trwam, gdzie rzekomo „opluwano” jej męża. „Nie rozumiem dlaczego właśnie Kościół, dlaczego księża, sieją nienawiść do człowieka, który uratował Polskę, Polaków przed wojną domową, która groziła wejściem wojsk radzieckich [do kraju], przed umieraniem? Taki cel przecież miało internowanie [działaczy opozycji], wprowadzenie stanu wojennego” – napisała Maria Teresa Kiszczak.
„Czy to jest godne zachowanie polskiego państwa?”
Dalej żona generała argumentowała, że podczas stanu wojennego „zginęło 14-15 osób, a nie jak to się wmawia społeczeństwu 100-130 osób”, a „gdyby nie inspirowane i wymuszane przez inspiratorów [z Solidarności] walki w kopalniach i nie tylko, mogłoby być tak, jak to założył jej mąż”. Maria Teresa Kiszczak podkreśliła w liście, że jej rodzina zawsze przyjmowała księży chodzących po kolędzie, a warszawska willa była otwarta dla duchownych. „A czy gen. Kiszczak nie wiedział o wielu „sprawach” księży, zakonników? I odpowiada: – Wiedział, ale nie dopuszczał do ich kompromitowania, chronił ich. Jak teraz Kościół mu się odpłaca? Nienawiścią?" – czytamy w liście.
Maria Teresa Kiszczak zawarła w liście do arcybiskupa jeszcze inne pytania retoryczne, nawiązując do postaci swojego męża. „Czy ten człowiek w każdym innym państwie nie byłby bohaterem narodowym? Czy którekolwiek państwo, czy kościół któregokolwiek państwa tak by mu się odpłacił? (…). Czy to jest godne zachowanie polskiego państwa w stosunku do niego?” – pytała.
Co na to hierarcha? Arcybiskup Głódź w odpowiedzi przekazał, że „zapoznał się z treścią listu”. „Rozumiem żal, jaki rodzi się w związku z różnorodnością opinii na temat Pani Małżonka. Zapewniam jednocześnie, że nigdy nie uczestniczyłem i nie uczestniczę w «opluwaniu» nikogo” – dodał duchowny.