Jak podaje Onet, kierowca po potrąceniu łabędzia wlókł go jeszcze przez kilkaset metrów, aż do skrzyżowania ul. Szczytnickiej ze Strubicza. Tam wysiadł z samochodu i przeniósł ptaka, który wypadł na pobocze po tym, jak auto zahamowało. Szczegóły zdarzenia przekazała Anna Chrobot, adwokat wrocławskiej Ekostraży. – Gdy na miejscu była już straż miejska i nasza wolontariuszka, podszedł pan, który powiedział, że to on potrącił łabędzia, ale jechał dalej, bo nie miał się jak zatrzymać ze względu na duży ruch. Jego żona przyznała natomiast, że wiedzieli, że coś jest pod autem, bo ludzie machali do nich i trąbili, ale oni spieszyli się, bo jechali do lekarza – powiedziała Chrobot. Zwierzę zdechło.
Doszło do przestępstwa?
Adwokat podkreśliła, że kierowca zgodnie z przepisami powinien zatrzymać się i sprawdzić, czy łabędź potrzebuje pomocy. Tak jednak nie zrobił – Druga rzecz jest taka, że jeszcze żywego łabędzia zostawił na poboczu i nie wezwał pomocy. Wiemy, że mężczyzna gdzieś telefonował, ale na pewno nie na policję i straż miejską – podkreśliła.
Argumentowała, że mężczyzna swoim działaniem naraził zwierzę na „zbędny ból i cierpienie, bo świadomie jechał dalej”. – Nieudzielenie pomocy rannemu zwierzęciu jest wykroczeniem, natomiast znęcanie się nad zwierzęciem jest już przestępstwem. W naszej ocenie w tym przypadku doszło do przestępstwa – podsumowała. Sprawa została zgłoszona do prokuratury.
facebookCzytaj też:
Przeprowadzają testy na labradorach. Później chcą je uśpić