Jak podaje Radio Kraków, do zdarzenia doszło pod koniec stycznia w miejscowości Ropica Polska w Małopolsce. Świadkowie zeznali, że mieszkaniec Gorlic podczas domowej libacji pił alkohol. Później pojechał na imprezę do wspomnianej Ropicy, która leży pod Gorlicami. Tam, znajdując się już pod znacznym wpływem alkoholu, pił 93-procentowy denaturat. 40-latek podczas przyjęcia zasnął i już się nie obudził. Stwierdzono jego zgon, a prokuratura zleciła przeprowadzenie sekcji zwłok. Jej wyniki w czwartek 21 lutego przekazała prokuratura. Wyniki badań wskazują, że mężczyzna miał we krwi niemal 11 promili alkoholu.
Inny rekordzista
Niestety, przypadek mieszkańca Gorlic nie jest odosobniony. W 2013 roku media rozpisywały się o 40-letnim mieszkańcu podkarpackiej miejscowości Alfredówka. U mężczyzny, którego strażnicy miejscy znaleźli w przydrożnym rowie, wykryto 13,74 promila alkoholu we krwi. Jak podaje „Fakt”, mężczyzna żyje do dziś. Do mało chlubnego grona rekordzistów zalicza się także 45-latka z Makowa-Kolonii, u którego w 2009 roku wykryto 12,3 promila. Warto zaznaczyć, że dawka śmiertelna wynosi 4,5 promila.
Czytaj też:
Kobieta zmarła po wizycie w restauracji z gwiazdką Michelin. Winne grzyby?