Były ksiądz miał otrzymać 50 tys. zł z polecenia Kaczyńskiego. „Od kilku tygodni czuję się obiektem brutalnych ataków medialnych"

Były ksiądz miał otrzymać 50 tys. zł z polecenia Kaczyńskiego. „Od kilku tygodni czuję się obiektem brutalnych ataków medialnych"

Warszawa, zdjęcie ilustracyjne
Warszawa, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Arcaion
Nazwisko Rafała Sawicza pojawiło się przy okazji ujawnienia „taśm Kaczyńskiego”. Po publikacji „Gazety Wyborczej” udało się określić m.in. aktualne miejsce pracy byłego już duchownego. „Jestem zdumiony zamieszaniem i skalą zmanipulowanych informacji wokół mojej osoby” – napisał Rafał Sawicz w oświadczeniu.

Gerald Birgfellner, zeznając w prokuraturze miał stwierdzić, że  miał nakłonić go do wręczenia 50 tys. zł dla księdza z rady fundacji, która jest właścicielem spółki Srebrna – informowała „Gazeta Wyborcza”. Okazuje się, że chodziło o byłego duchownego Rafała Sawicza. Oświadczenie mężczyzny przekazał mediom jego pełnomocnik mec. Janusz Masiaj. „Jestem zdumiony zamieszaniem i skalą zmanipulowanych informacji wokół mojej osoby. Wiele z nich zawiera nieuprawnione sugestie i niedopowiedzenia, przedstawiające mnie w jak najgorszym świetle. Od kilku tygodni czuję się obiektem brutalnych ataków medialnych i nagabywania. Proszę, aby traktować mnie – jak wcześniej – jako osobę prywatną w najszerszym tego słowa rozumieniu" – czytamy w treści dokumentu.

Rafał Sawicz zaznaczył, że „od lipca 2016 roku nie prowadził i nie prowadzi działalności publicznej”. „Uważam, że zasługuję na ochronę prywatności mojej i moich najbliższych. Niestety – ta prywatność w ostatnim czasie była naruszana przez dziennikarzy i ich publikacje; mam nadzieję, że to już się nie będzie powtarzać” – podano. W dalszej części oświadczenia Rafał Sawicz stwierdził, że „nie chce i nie będzie rozmawiać z żadnymi mediami”. „Proszę, aby wszelkie kontakty ze mną odbywały się za pośrednictwem mojego pełnomocnika, adwokata Janusza Masiaka. Jeżeli zajdzie taka konieczność, będę oczywiście do dyspozycji odpowiednich organów państwowych" – podsumował Sawicz.

Czym się zajmuje Rafał Sawicz?

Dziennikarze portalu Gdańsk Strefa Prestiżu przekazali, że Rafał Sawicz od około dwóch lat pracuje w Urzędzie Miejskim w Gdańsku, a dokładnie w Wydziale Skarbu, Referacie Analiz Opłat i Rozliczeń, gdzie zajmował się wyliczaniem opłat z tytułu użytkowania wieczystego. W środę 27 lutego 2019 roku „GW” ujawniła kolejne informacje w sprawie. Okazuje się, że Sawicz jest właścicielem 1,5-hektarowej posiadłości w Nadolu na Pomorzu. Na działce znajdującej się nieopodal plaży w Dębkach i Jeziora Żarnowieckiego znajduje się piętrowy dom o powierzchni ok. 120 m kw. Dziennikarze analizując ogłoszenia z okolicy stwierdzili, że wartość posiadłości byłego duchownego może przekraczać nawet milion złotych. Nie wiadomo, w jaki sposób Sawicz zgromadził pieniądze na taki zakup.

Opiekował się abp. Gocłowskim

Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika, że w 2008 roku abp Sławoj Leszek Głódź wyznaczył ks. Sawicza do opieki nad abp Tadeuszem Gocłowskim, który był jednym z fundatorów Instytutu im. Lecha Kaczyńskiego i do momentu swojej śmierci w 2016 roku zasiadał w jego radzie. W swoim testamencie abp Gocłowski zapisał wszystko diecezji gdańskiej. Wykonawcą jego testamentu został właśnie ks. Sawicz. Rozmówcy GW twierdzą, że arcybiskup nie miał żadnego dużego majątku, jednak był w posiadaniu wielu ważnych dokumentów, listów oraz wspomnień i dokumentacji dotyczącej nieruchomości kościelnych.

Co dokładnie zeznał Gerald Birgfellner?

11 lutego 2019 roku austriacki deweloper, który pojawia się na nagraniach rozmów dotyczących budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez spółkę Srebrna, zeznawał w . Gerald Birgfellner zeznał pod groźbą odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania, że w lutym 2018 roku kancelaria Baker McKenzie, która zajmowała się obsługą inwestycji, przekazała, że potrzebuje uchwały spółki Srebrna oraz właściciela spółki Srebrna, czyli fundacji im. Lecha Kaczyńskiego. Jak podaje „Gazeta Wyborcza” o przygotowaniu przez prawników treści uchwał, miał je podpisać prezes PiS w imieniu Instytutu Lecha Kaczyńskiego.

„Jarosław Kaczyński powiedział mi, że musi mieć jeszcze podpis księdza, który jest członkiem rady tej fundacji, ale powiedział, że zanim ten ksiądz podpisze, to trzeba mu zapłacić. Chodzi o pana Rafała Sawicza. Zapytałem Jarosława Kaczyńskiego, ile musimy mu zapłacić, a on odpowiedział, że prawdopodobnie 100 tys. zł. Powiedziałem, że nie mam takich pieniędzy i muszę je wyłożyć z własnej kieszeni, i mogę zebrać 50 tys., a resztę zapłacimy mu, jak dostaniemy kredyt [z Banku Pekao SA na przygotowanie inwestycji], a ja otrzymam swoje honorarium. Ktoś z Nowogrodzkiej do mnie zadzwonił, nie wiem kto, że powinienem podjąć te 50 tys. z banku z mojego prywatnego konta i zawieźć je na Nowogrodzką” – miał, jak podaje „Gazeta Wyborcza”, zeznać Birgfellner w prokuraturze. Do zeznania dołączony jest wydruk z konta Austriaka w Banku Pekao SA z adnotacją o pobraniu gotówki 7 lutego 2018 r. Według nieoficjalnych informacji „Wyborczej”, Birgfellner dodał, że świadkiem opisanych przez niego wydarzeń była jego żona, powiązana rodzinnie z Kaczyńskim.

Birgfellner twierdził, że z„robił tak, jak mu polecono i zaniósł kopertę z pieniędzmi na Nowogrodzką”. „Przypominam sobie, że Jarosław Kaczyński tę kopertę miał w ręku. Więc mieliśmy już podpisane uchwały, czyli była zgoda” – podkreślił. Pełnomocnicy Birgfellnera Roman Giertych i Jack Dubois nie chcą komentować tych zeznań z powodu tajemnicy śledztwa. Do sprawy nie odniosła się na razie ani prokuratura ani prezes PiS.

Czytaj też:
Poseł obawia się o swoje życie. Apeluje do Ziobry i Brudzińskiego

Źródło: Gazeta Wyborcza / Onet.pl