W poniedziałek 4 marca 2019 roku policjanci w Warszawie zatrzymali 28-letniego bezrobotnego, który był podejrzewany o wysłanie listów z pogróżkami do prezydentów polskich miast. „Zagrajmy w grę. Masz 7 dni na ogłoszenie swojej dymisji. W przeciwnym razie ostatni raz widzisz rodzinę. (...) Co wybierasz? Życie czy śmierć?” – listy o takiej treści otrzymali Jacek Majchrowski, Bogdan Wenta czy prezydent Rzeszowa, Tadeusz Ferenc. Podobne pogróżki trafiły również do włodarzy kilku innych miast oraz do Lecha Wałęsy. Każda z przesyłek oprócz listu zawierała łuskę z karabinu maszynowego i nabój. Dołączono do nich zdjęcia kilkunastu prezydentów miast, w tym zamordowanego Pawła Adamowicza.
Zarzuty
Z ustaleń dziennikarzy Onetu wynika, że prokuratura uznała, że Przemysław M. swoim zachowaniem starał się zmusić włodarzy miast do rezygnacji ze sprawowanych funkcji. Mężczyzna usłyszał także zarzut przygotowywania zamachu na Sejm. – W chwili obecnej trwają czynności zmierzające do zabezpieczenia kolejnego materiału dowodowego w tym zakresie, nie sposób wykluczyć dalszego rozszerzenia zarzutów stawianych podejrzanemu – poinformowała prokurator Mirosława Kalinowska-Zajdak z Prokuratury Okręgowej w Krakowie w rozmowie z Onetem.
Wałęsa się nie boi
„Tego kto przysłał mi dziś (4 marca) kulę (nabój od broni PMK) z oświadczeniem, że mam 7 dni życia jeśli się nie wycofam z działalności politycznej informuję, że takie teksty tylko i wyłącznie mnie wzmacniają w dalszej działalności. Nigdy nikt mnie nie zastraszył i nie zastraszy. Do zobaczenia bohaterze. Ja tylko boję się Pana Boga i trochę mojej żony” – napisał Lech Wałęsa na Facebooku.