Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy poinformował na swojej stronie internetowej o rozpoczęciu akcji społecznej pod hasłem „Nie dla poniżania pacjentów i lekarzy”. Jako motywację podaje kolejny przypadek śmierci lekarza na dyżurze, sprawę doktora Fiałka oraz przedstawienie przez rząd nowego programu, w którym nie ma słowa o służbie zdrowia.
Lekarze przypominają, że są przemęczeni, wypaleni zawodowo, przez co bywają niemili dla pacjenta. „Nikt nie ma jednak świadomości z czego to zazwyczaj wynika i z czym muszą się zmagać ze strony pacjentów i własnych placówek ochrony zdrowia. Fatalna organizacji pracy, brak miejsc dla pacjentów, brak środków. Mogą liczyć na słuszne wysokie oczekiwania pacjentów, ale nie mogą liczyć na żadne wsparcie tych, którzy zarządzają ich pracą i systemem ochrony zdrowia” – pisze OZZL i podaje przykład Bartosza Fiałka.
Podkreślają, że podczas ostatniego protestu lekarzy strona rządowa twierdziła, iż po prostu nie ma funduszy na spełnienie postulatów strajkujących. „Dzisiaj okazuje się, że pieniądze są, tylko leczenie Polaków nie jest priorytetem rządu. Trzeba mieć świadomość, że niedobór środków na publiczną ochronę zdrowia to nie to samo, co brak środków na połączenia autobusowe czy wyprawkę dla ucznia. Tutaj brak pieniędzy przelicza się wprost na ludzkie cierpienie, a niekiedy utratę życia” – zwracają uwagę.
„Rządzący znajdują dziesiątki miliardów złotych na inne cele, których zaspokojenie nie jest aż tak pilne wobec upadającej opieki zdrowotnej służącej wszystkim Polakom” – zauważają lekarze. W wywiadzie dla Polsat News przewodniczący Zarządu Krajowego OZZL Krzysztof Bukiel stwierdził, że w obliczu postawy rządu, który nie dotrzymał słowa w kwestii przeznaczenia 6 proc. PKB na służbę zdrowia (pieniędzy będzie wręcz o 10 mld zł mniej), lekarze mogą rozpocząć ogólnopolski protest już za około dwa tygodnie.
Czytaj też:
Michał Dworczyk: W budżecie nie ma pieniędzy na 1000 zł podwyżki dla nauczycieliCzytaj też:
Minister zdrowia: Efekty naszych działań zobaczymy za rok, dwa, pięć, czasami za dziesięć lat