Na łamach „Polski Zbrojnej” ukazał się wywiad z dowódcą polskiego kontyngentu lotniczego w krajach bałtyckich ppłk Adamem "Monkiem" Kalinowskim, który na co dzień służy w 31 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach na stanowisku dowódcy grupy działań lotniczych. Dowódca opowiadał m.in. o tym, jak wygląda przechwycenie obcej maszyny w powietrzu. Przypomniał jedną z akcji, w której uczestniczył w przeszłości. – To był jeden z pierwszych alarmów Alpha na naszej zmianie. W powietrzu były dwa rosyjskie samoloty Su-27, a ich lot był, powiedzmy, zaczepny. Nasza para dyżurna wystartowała i po chwili była już nieopodal Rosjan. Jeden z rosyjskich pilotów powiedział wówczas drugiemu: Ok, to ja uciekam, a ty się tu z nimi pobaw – relacjonował lotnik. Chwilę później rosyjski wojskowy miał rozpocząć agresywne manewry: ostre zakręty oraz wiraże.
– Chciał wejść naszym pilotom na ogon, podlecieć do nich od tyłu. Nasi oczywiście nie pozostawali dłużni. Takie manewrowanie wykonuje się w powietrzu z olbrzymią prędkością oraz z bardzo dużymi przeciążeniami. To wszystko m.in. po to, by podlecieć jak najbliżej i zrobić jak najdokładniejsze zdjęcia. Polscy piloci nie pozwolili na to Rosjaninowi. Zabawa była więc chyba niezbyt udana – tłumaczył ppłk Kalinowski dodając, że piloci wykonując zdjęcia zbierają w ten sposób informacje o maszynach drugiej strony.
Dowódca przyznał, że aktywność rosyjskich samolotów w ostatnich czasach jest znacznie większa niż wcześniej. – Jesteśmy na Litwie trzy miesiące i mieliśmy 18 alarmów. To więcej niż nasi poprzednicy z VII zmiany przez cały czas trwania ich misji – zaznaczył.
Czytaj też:
Tajna baza wojskowa w Rosji. To w niej szkoleni są najemnicy wysyłani do Syrii?