– Chciałam podziękować wszystkim nauczycielom i tym, którzy ich wspierają w przeprowadzeniu egzaminów, którzy są cały czas w pracy, ze swoimi uczniami. Po raz kolejny zdaliście państwo ten piękny egzamin z odpowiedzialności za uczniów. To, że dzisiaj młodzież mogła w spokoju napisać kolejny egzamin, to jest bardzo ważne dla tych młodych ludzi i dla nas wszystkich, dlatego że nie ma w tej chwili ważniejszej sprawy, dla rządu również, niż przeprowadzenie w spokoju egzaminów – powiedziała Beata Szydło na konferencji prasowej w Nowym Sączu.
Była premier polskiego rządu mówiła także o wypłatach wynagrodzeń dla strajkujących. – To, że nauczyciele nie mają wypłacanych wynagrodzeń podczas strajku to wynika z zapisów prawnych. Szefowie związków powinni poinformować protestujących. Jest taka możliwość prawna, żeby to związki wynagradzały za czas strajku. To tylko pytanie do szefów związków – dodała Beata Szydło. – Ja jeszcze raz podkreślam: my proponujemy i prosimy, żeby ten protest zawiesić na czas egzaminów. Po egzaminach jesteśmy gotowi do szerszej rozmowy – apelowała wicepremier.
Czego domagają się nauczyciele?
Ponieważ podczas rozmów ostatniej szansy w niedzielę 7 kwietnia nie udało się osiągnąć porozumienia, w poniedziałek 8 kwietnia rozpoczął się strajk nauczycieli. Początkowo przedstawiciele nauczycieli domagali się podwyżki w wysokości 1000 zł dla pracowników pedagogicznych. Chcieli także zwiększenia nakładów na oświatę z budżetu, zmiany oceny pracy nauczycieli i zmiany ścieżki awansu. Dodatkowo domagały się dymisji minister edukacji Anny Zalewskiej. W trakcie negocjacji ZNP i FZZ zmodyfikowały oczekiwania. Teraz postulują o 30 proc. podwyżki rozłożonej na dwie tury – 15 proc. od 1 stycznia i 15 proc. od 1 września bieżącego roku.
Fiasko niedzielnych negocjacji
W niedzielę 7 kwietnia odbyło się ostatnie przed rozpoczęciem strajku spotkanie ws. podwyżek dla nauczycieli, w którym uczestniczyli: wicepremier Beata Szydło, minister edukacji narodowej Anna Zalewska, wiceminister edukacji Maciej Kopeć, minister rodziny, pracy i polityki społecznej Elżbieta Rafalska i szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Jak informowało RMF FM, stronę związkową reprezentowali m.in.: prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz, przewodnicząca Forum Związków Zawodowych Dorota Gardias, szef Branży Nauki, Oświaty i Kultury FZZ Sławomir Wittkowicz i przewodniczący Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Ryszard Proksa. Propozycje rządu zostały odrzucone przez dwie centrale związkowe – Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych.
Propozycję rządu przyjęła „Solidarność”
Krajowa Sekcja Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” poinformowała, że rząd zgodził się na 15 proc. podwyżkę wynagrodzeń nauczycieli w tym roku, zmianę systemu wynagradzania, który ma obowiązywać już w 2020 r. (według propozycji „Solidarności” pensje nauczycieli mają być powiązane z przeciętnym wynagrodzeniem w gospodarce narodowej), powrót do przepisów dotyczących oceny pracy sprzed września 2018 r., skrócenie ścieżki awansu zawodowego, określenie minimalnej wysokości dodatku za wychowawstwo, który ma wynosić 300 zł oraz przyznanie tzw. godzin do dyspozycji dyrektora, aby w praktyce wyeliminować godziny „karciane”. – Stanowczo dementujemy pogłoski, które publikowane są na portalach społecznościowych, że KSOiW NSZZ „Solidarność” zgodziła się na zwiększenie nauczycielom pensum oraz zabranie dodatków. Nie było i nie będzie naszej zgody na takie propozycje rządu – mówi Ryszard Proksa, przewodniczący KSOiW NSZZ „Solidarność”.
Czytaj też:
Zakończyło się spotkanie ws. podwyżek dla nauczycieli. Jest decyzja