Choć była gwiazda telewizji zmarła 5 listopada minionego roku, to pochowana została w styczniu. Wtedy też opinia publiczna dowiedziała się o jej śmierci. Jak się okazało, jeszcze w październiku do prokuratury wpłynęło zawiadomienie ws. zawarcia niekorzystnych umów na szkodę pokrzywdzonej, a także narażenia jej na niebezpieczeństwo utraty życia bądź zdrowia. Jak informował wówczas w rozmowie z RMF FM rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Marcin Saduś, śledczy zajęli się tą sprawą już po śmierci dziennikarki. – W związku z powyższym wszczęto postępowanie w kierunku przestępstwa nieumyślnego spowodowania śmierci – wyjaśniał Saduś.
„Super Express” z 12 kwietnia informuje, że śledztwo nadal trwa, a prokuratura zleciła badania toksykologiczne, by wykluczyć ewentualne otrucie Ireny Dziedzic. Sekcja zwłok wykazała zmiany chorobowe, m.in. cechy niewydolności krążeniowo-oddechowej. Podczas badań toksykologicznych ustalono, że była gwiazda telewizji zażywała określone leki, jednak w „cechach medycznych i ilościach zalecanych przez lekarzy”. – Stężenia substancji we krwi nie miały wpływu na mechanizm śmierci pokrzywdzonej. Jednocześnie na tę chwilę nie ma podstaw do przyjęcia, że do jej śmierci przyczyniły się osoby trzecie – poinformował w rozmowie z „SE” Marcin Saduś.
Czytaj też:
Wdowa po generale Kiszczaku: Skradziono mi ważne dokumenty po mężu