– Jesteśmy narodem, który nie przeprowadza się często, domy budowane są na pokolenia, mieszkania 50-metrowe stają się wielopokoleniowymi, żyjemy w kraju, w którym 10 lat czeka się na mieszkanie komunalne. To wszystko nie pomaga nam w tym, by dogodzić sobie mieszkaniem. Dopasowywać wnętrza do siebie, a nie siebie do wnętrz. Poprawić w ten sposób jakość życia. Dlaczego, gdy dzieci wyprowadzają się z domu, nawet dwie ulice dalej, ich pokój pozostaje nietknięty, a rodzice wciąż śpią na rozkładanej kanapie? Dlaczego dziecięce pokoje są zastawione zabawkami za kilka tysięcy złotych, a rodzice zapominają o swoich potrzebach? Uważam, że by zacząć lepiej mieszkać nie trzeba stoczyć walki z biedą, a z przyzwyczajeniami – stwierdza Dorota Szelągowska.
Piętno historii
Znana projektantka wnętrz, która w HGTV prowadzi program „Dorota inspiruje” przyznaje też, że w Polsce „zabawa designem dopiero kiełkuje”. – To także pokłosie naszej historii, braku wzorców, braku dostępu do wzorców, a potem wpuszczenia do Disneylandu. Nie mieliśmy możliwości wyrobienia sobie gustu. Wojna zniszczyła nam wszystko co piękne. Potem przyszła wielka bieda. W zalewie plastiku lat 90-tych wpadliśmy w pułapkę kiczu. Sama poszłam do komunii z plastikowym wiankiem na głowie mimo, że babcia zrobiła mi piękny z konwalii. Ale byłam zakochana w plastiku, jak wszyscy w tamtych czasach. Później przestaliśmy szanować nasz design z czasów komuny. I meble, i architekturę. Zburzyliśmy kultowe budynki, zaczęliśmy budować koszmary – mówi. Jej zdaniem to, jak dziś mieszkają Polacy zależy także od sytuacji ekonomiczno-politycznej w kraju.
– Młody Polak rzadko może sobie pozwolić na kupno mieszkania bez udziału rodziców, czy rodziny. Pierwsze mieszkanie to zrzutka albo kredyt. To rodzi konsekwencje. Bo stół od mamy musi stać w jadalni, krzesła też. Choćby nam się nie podobały, stoją, bo ktoś je ufundował. Na Zachodzie młodzi ludzie wynajmują mieszkania, które mogą remontować. W Polsce mieszkania do wynajmu w 80 proc. są ohydne, wystarczy przejrzeć oferty. A ich właściciele nie zgadzają się na przeróbki – zauważa.
Zwalczyć lenistwo
Szelągowska w rozmowie z „Wprost” przyznała, że uważa Polaków za najbardziej kreatywny naród jaki zna. Tyle, że wiele osób zamiast zacząć działać i zmieniać przestrzeń wokół, czeka na cud. – Że Szelągowska przyjdzie z kamerami, machnie różdżką i po sprawie. Przyzwyczajenia są silniejsze niż chęć zmiany. A przecież przestawianie mebli w domu nic nie kosztuje. Wiem, bo naprawdę wychowywałam się w domu bez pieniędzy i zawsze kombinowałam, by było ładnie. Moim marzeniem, gdy miałam 20 lat, była kanapa z Ikei. Pamiętam, że kosztowała wtedy 1600 złotych, to była kwota nie do przeskoczenia. Więc stare meble przykrywałam narzutą. Ścianę przemalowywałam, bo farba była tania. Gdy został mi papier do pakowania prezentów, robiłam z niego kawałek tapety.
Oczywiście, że jeśli ktoś ma dom, który się sypie, to przemalowanie ścian nie wystarczy. Ale wiem, bo odwiedzam setki domów, że za 1200 zł można urządzić kuchnię. Bohaterzy jednego z odcinków mojego programu zrobili w ten sposób kuchnię z palet i sprzętów z demobilu. Płytki w łazience pamiętające lata 70-te można przemalować. By zrobić stolik kawowy, wystarczy w wyszukiwarce wpisać „stolik kawowy diy” i oczywiście zwalczyć lenistwo – podkreśla.
Czytaj też:
Za nami Telekamery 2019. Tak gwiazdy prezentowały się podczas święta telewizji
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.