Szymon Hołownia w pierwszym z postów opublikowanych 18 maja stwierdził m.in., że dobrze, iż księża nie mogą mieć dzieci. „Bo na ojca, który jedzie medytować, gdy dzieci mu giną i dom się pali, można zareagować tylko w jeden sposób: ręce opadają” – wyjaśnił publicysta, nawiązując tym samym do decyzji hierarchy z Płocka, który postanowił spędzić pół roku w odosobnieniu. Post Hołowni po pewnym czasie zniknął z Facebooka, a sam zainteresowany tłumaczył, że nie chciał go ciągle edytować. Opublikował za to kolejny wpis, w którym kontynuował temat biskupa Libery.
Anonimowe donosy na biskupa
Dziennikarz przyznał, że przez kilka godzin od pierwszego postu otrzymał dużo informacji na temat tego, co dzieje się w diecezji płockiej. Zdaniem Hołowni to sami księża mieli anonimowo pisać listy, w których zarzucają swojemu biskupowi różne rzeczy dotyczące spraw organizacyjnych czy finansowych. „Na pierwszy rzut oka nie robią one wrażenia specjalnie wiarygodnych, za dużo w nich osobistych wycieczek i retorycznego ciśnienia, przywodzącego myśl o jakiejś osobistej zemście. Nie mi jednak to rozsądzać” – napisał publicysta. Dodał, że decyzja biskupa Libery może mieć związek z tym, że chciał on „usunąć się w cień na czas rozpoznawania tej sprawy przez Watykan”.
Hołownia stwierdził ponadto, że obecnie trwa „największy w historii kryzys w polskim Kościele”, który może „kosztować utratę całego pokolenia”. „To nie czas na usuwanie się w cień, to czas absolutnie wszystkich rąk na pokładzie. Jeśli ktoś twierdzi, że w takich warunkach można działać w trybie »business as usua«, i że to się wszystko jakoś rozejdzie po kościach – musi być ślepy. Tu nic się nie rozejdzie po kościach. A miejsce pasterzy jest teraz (a nie za pół roku) z nami, po naszej stronie kościoła, mają stać tu z nami, z nami krzyczeć, płakać, milczeć, dzielić nasz gniew, z nami działać” – czytamy we wpisie.
Publicysta przyznał, że wprawdzie nie zna biskupa Libery, ale powołując się na opinie innych stwierdził, że hierarcha nie jest „nierozsądnym człowiekiem”. „Dlatego trudno mi zrozumieć tę jego fatalną decyzję o opuszczeniu diecezji w momencie, gdy sytuacja w polskim (również płockim) Kościele przez te pół roku zdąży zmienić się dziesięć razy” – argumentował Hołownia.
Decyzja Libery i pierwsza reakcja Hołowni
Na konferencji prasowej bp Piotr Libera poinformował, że swoją decyzję uzgodnił z papieżem Franciszkiem już w styczniu. Płocki hierarcha swój pobyt w pustelni ojców kamedułów rozpocznie 1 lipca. – Ja to traktuję jako okres tzw. sabatyczny. Każdy ksiądz, każda siostra zakonna ma prawo, by po iluś latach pracy w Kościele zrobić sobie taka przerwę. Jest to nazywane rokiem sabatycznym – podkreślił duchowny. – Czynię to w pełnej wolności. Będę modlił się za Kościół w Polsce, za moją diecezję. W kontekście tego co się dzieje, siłą rzeczy, mój pobyt nabiera wymiaru pokutnego – przekonywał bp Libera. Tłumaczenia hierarchy najwyraźniej nie przekonały Szymona Hołowni.
„Owce w środku burzy"
Publicysta we wpisie na Facebooku ironicznie stwierdził, że „nie ma rzecz jasna bardziej odpowiedniego momentu na wyjazd i skoncentrowanie się na swoim dobrostanie duchowym, niż ten w którym powierzony ci Kościół – również płocki – jest w samym środku największego pożaru od x-leci”. „Owce w środku burzy, a pasterz od zawsze przecież pragnął duchowego SPA no i teraz mu się złożyły terminy” – dodał.
Hołownia stwierdził, że jeśli decyzja bp Libery jest powodowana tym, że duchowny zamierza w przyszłości zrezygnować ze stanowiska, to „Benedykt XVI swoją decyzję o abdykacji przemyśliwał i przemadlał przez rok, ani na chwilę nie uciekając od odpowiedzialności i obowiązków”. Publicysta podkreślił też, że dobrze jest, iż księża nie mogą mieć dzieci. „Bo na ojca, który jedzie medytować, gdy dzieci mu giną i dom się pali, można zareagować tylko w jeden sposób: ręce opadają” – podsumował.
Później publicysta redagował swój post nawiązując do komentarzy użytkowników, którzy wskazywali, że „modlitwą można wyprosić więcej łask, niż działaniem”. „Tyle, że czasem to działanie jest właśnie modlitwą. Kiedy się pali – lecisz z gaśnicą, a nie na rekolekcje w ciszy. Jeśli ma być inaczej – rozwiążmy kuchnie dla ubogich, szkoły, misje, Caritas” – argumentował Hołownia. Jeszcze w sobotę wieczorem wpis publicysty zniknął z Facebooka.
Czytaj też:
Biedroń chce zawieszenia lekcji religii w szkołach. „Wprowadzimy sprawiedliwe podatki dla księży”