Warszawa. Namalowała penisa zamiast podpisu. Musi się tłumaczyć policji

Warszawa. Namalowała penisa zamiast podpisu. Musi się tłumaczyć policji

Policja, zdj. ilustracyjne
Policja, zdj. ilustracyjne Źródło: Shutterstock / Rafal Olechowski
Kobieta, która namalowała penisa na petycji przeciwko seksualizacji dzieci przez osoby LGBT, została zatrzymana przez policję. O sprawie napisała „Gazeta Stołeczna”.

Od kilku tygodni członkowie inicjatywy Stop Pedofilii zbierają podpisy przeciwko seksualizacji dzieci przez osoby LGBT przed wejściem na stację metra Centrum w . W czwartek 13 czerwca przechodziła w pobliżu 32-letnia Carolina. – Chwyciłam za długopis i sięgnęłam po jedną z list, które były rozłożone na stoliku. W miejscu, gdzie trzeba było wpisać imię i nazwisko narysowałam penisa. Moje działanie było pokojowe. Z nikim nie rozmawiałam, nikomu nie utrudniałam podpisywania się, nie wyrażałam głośno swojej opinii – tłumaczyła kobieta w rozmowie z „Gazetą Stołeczną”.

Z relacji kobiety wynika, że jeden z organizatorów zagrodził jej przejście i groził karą pozbawienia wolności, ponieważ jak twierdził, lista jest nieważna. – Policjanci poprosili mnie o dowód, który im przekazałam. Nikt jednak nie zapytał, co zrobiłam. Żaden z policjantów nie przedstawił mi się, nie udzielono mi żadnych informacji. Stwierdziłam tylko, że mój brat jest gejem, ale pedofilem z pewnością nie, ale tak naprawdę do niczego się nie przyznawałam, bo nikt o rysunek mnie nie zapytał. Wszystkie informacje przekazywał im mężczyzna z organizacji, wymachując kartką z moim rysunkiem. Zapytałam policjantów, czy jestem zatrzymana. Odpowiedzieli, że nie. Zapytałam więc, czy mogę sobie pójść, powiedzieli: nie – relacjonowała. Kobieta została wezwana na komendę w sprawie zakłócenia zgromadzenia publicznego. Kobieta musiała odwołać zaplanowany lot do Norwegii, ponieważ musiała stawić się na komendzie policji przy ulicy Wilczej. – Teraz czekamy na to, co dalej. Czy będę miała proces, czy sprawa zostanie umorzona – dodała.

Komentarz policji

Rzecznik śródmiejskiej Robert Szumiata potwierdził, że takie zdarzenie faktycznie miało miejsce. – Pani Cristina została wezwana na komendę w charakterze świadka, a nie podejrzanej, a potem zwolniona do domu. Materiały w tej sprawie zostały przesłane do prokuratury i to ona zdecyduje o kolejnych czynnościach – wyjaśnił.

Czytaj też:
Gwiazdy poddały się operacji zmiany płci. Patrząc na zdjęcia, trudno w to uwierzyć

Źródło: Gazeta Wyborcza