Bartłomiej Misiewicz pod koniec stycznia usłyszał zarzuty dotyczące przekroczenia uprawnień i działania na szkodę spółki PGZ w związku z zawartą przez nią umową szkoleniową. „Tym samym doprowadzili do wyrządzenia spółce szkody w wysokości 491 964 zł” – podano po ogłoszeniu zarzutów w komunikacie rzecznika prokuratury.Prokuratura twierdzi także, że Bartłomiej Misiewicz oraz były poseł PiS Mariusz Antoni K. mieli „powoływać się wspólnie i w porozumieniu na wpływy w instytucji państwowej i pośredniczyć w załatwieniu określonych spraw celem uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys. zł”.
Jak podaje Gazeta Wyborcza, w ramach śledztwa badany jest także wątek „pracy za seks”. Incydent miał mieć miejsce w 2016 lub 2017 roku podczas wizyty byłego rzecznika MON w Bełchatowie. Z ustaleń dziennikarzy wynika, że Misiewicz był gościem Sławomira Z., działacza PiS i prezesa jednej ze spółek energetycznych. – Panowie byli po alkoholu i zabawiali się, przyjmując do pracy kandydatki. Jednej z nich proponowali, że dostanie pracę w zamian za to, co w kodeksie karnym nazywane jest innymi czynnościami seksualnymi. Dziewczyna odmówiła, a na dodatek napisała skargę do prezesa PiS – twierdzi w rozmowie z „Gazetą” osoba znająca kulisy sprawy.
Misiewicz wyszedł z aresztu...
Od 30 stycznia, decyzją sądu w Tarnobrzegu, wobec Bartłomieja M. został zastosowany trzymiesięczny areszt tymczasowy. Obrońcy byłego rzecznika MON złożyli zażalenie na to postanowienie, ale 13 lutego zostało ono odrzucone przez sąd, mimo poręczenia o. Tadeusza Rydzyka, dyrektora Radia Maryja, którego także nie uwzględnił sąd. Na początku kwietnia Prokuratura Okręgowa w Tarnobrzegu złożyła wniosek o przedłużenie stosowania aresztu tymczasowego o kolejne trzy miesiące. Wniosek trafił do warszawskiego sądu okręgowego, który 24 kwietnia się do niego przychylił.
W środę 26 czerwca 2019 roku pojawiła się informacja, że prokuratura wnioskowała o kolejne przedłużenie aresztu. Sąd jednak odrzucił ten wniosek i zgodził się, aby były rzecznik MON wyszedł na wolność, pod warunkiem wpłacenia poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. złotych. Wyznaczona kwota została wpłacona przez rodzinę byłego rzecznika MON.
...i zabrał głos
Po opuszczeniu aresztu Bartłomiej Misiewicz zamieścił wpis na Twitterze, w którym podziękował za wszystkie wyrazy wsparcia i modlitwy. „Jestem pewny, że udowodnię swoją niewinność przed Sądem. Tymczasem... carpe diem!” – napisał. „Ps. Nazywam się Misiewicz, Bartłomiej Misiewicz. A nie Bartłomiej M...;)” – dodał były współpracownik Antoniego Macierewicza. To pierwszy raz, kiedy Misiewicz mógł publicznie ustosunkować się do stawianych zarzutów.
Czytaj też:
„Ch*** wie, komu potrzebne”? Lotnisko w Łodzi przypomina taśmy Belki i publikuje zdjęcie polityka