O przesłuchaniu matki Dawida poinformował portal tvp.info. Śledczy mieli zapytać kobietę, dlaczego zgłosiła zaginięcie syna dopiero przed północą, skoro około godz. 19 mąż napisał do niej SMS-a, że „już nigdy nie zobaczy syna”. Ta odpowiedziała, że uznała wiadomość za wyraz złośliwości Pawła Ż. Mężczyzna miał już wcześniej zachowywać się w ten sposób, szczególnie po jej wyprowadzce z Grodziska Mazowieckiego do Warszawy.
„Nie reagował na jej ponaglenia”
Jeden ze śledczych powiedział w rozmowie z tvp.info, że ojciec chłopca już kilkukrotnie nie odwoził 5-latka na czas. – I nie reagował na jej ponaglenia. Kobieta musiała wtedy jechać po dziecko do Grodziska. Mąż miał tłumaczyć później swoje zachowanie, że np. Dawid zasnął i nie chciał go budzić – powiedział śledczy.
Kobieta zeznała, że w dniu zaginięcia syna najpierw odczekała jakiś czas, a później pojechała do Grodziska. Na policję zgłosiła się wówczas, gdy zauważyła, że drzwi mieszkania Pawła Ż. są zamknięte, a on ma wyłączony telefon. Operator powiedział jej, że zaginięcie syna musi zgłosić osobiście. Kobieta około 23:20 przyjechała na komendę w Grodzisku, a później ruszyły poszukiwania dziecka.
Czytaj też:
5-letni Dawid wciąż poszukiwany. „Telefon mógł jechać innym samochodem”