Komentując swoją przeszłość w MON, Bartłomiej Misiewicz stwierdził, że jest dumny z zadań, które otrzymywał, a zmieniłby jedynie to, że „przed pewnymi rzeczami by się bronił”. Zapewnił też, że jest niewinny czego ma zamiar dowieść przed sądem. Ciążą na nim zarzuty zawierania fikcyjnych umów na szkodę PGZ i płatnej protekcji.
Były rzecznik MON jest jedną z postaci, na których wzorowany jest jeden z bohaterów filmu Patryka Vegi. We fragmencie, który opublikował reżyser, znajdują się sceny sugerujące bliską relację między nim, a jego przełożonym. Bartłomiej Misiewicz złożył pozew, w którym domaga się nie tylko usunięcia fragmentów filmu z bohaterem przypominającym byłego rzecznika MON, ale również przeprosin zamieszczonych w produkcji. Co więcej, domaga się zadośćuczynienia w wysokości miliona złotych.
Galeria:
„Polityka” Patryka Vegi. Postaci z filmu i ich pierwowzory
Komentując tę sytuację na antenie Polsat News, Misiewicz stwierdził, że oburza i bulwersuje go to, że choć jest już dwa lata poza polityką, zainteresowanie nim nie gaśnie. Były rzecznik MON podkreślił, że lubi dobre, mocne kino, ale w wypadku "Polityki" jego zdaniem granice zostały naruszone. – Nikt, nawet twórca dzieł artystycznych, nie ma prawa naruszać czyjejś godności, czy kogoś obrażać. Pan Vega tego właśnie się dopuścił – tłumaczył.
– Sąd będzie mógł ocenić, gdzie jest granica między twórczością artystyczną a ludzką godnością – zaznaczył. Skomentował tez opinię reżysera o wypuszczeniu go z aresztu w celu zablokowania za jego pośrednictwem premiery filmu. – Teza skandaliczna, absurdalna. Na wolność wyszedłem, bo tak zdecydował niezawisły sąd – stwierdził.
Czytaj też:
Misiewicz: Nie wrócę do polityki. Zbliżyłem się do Boga