Przypomnijmy, Michał Wawrykiewicz złożył dwa pozwy dotyczące wspomnianej naklejki. Jedno pismo powstało z inicjatywy Jacka Żakowskiego, Jana Ordyńskiego, Michała Broniatowskiego, Piotra Stasińskiego oraz Agnieszki Holland. Drugi złożono w imieniu aktywisty LGBT Bartosza Staszewskiego i to ten pozew został pozytywnie rozpatrzony przez sąd. Drugi jest procedowany w trakcie posiedzenia niejawnego. Wawrykiewicz, Sylwia Gregorczyk-Abram oraz inicjatywa „Wolne Sądy” otrzymali od sądu zabezpieczenie, na bazie którego „Gazeta Polska” musi wycofać naklejki z dystrybucji.
Wawrykiewicz po ogłoszeniu tej decyzji podkreślił, że do wydawcy gazety zostanie wystosowane wezwanie „aby natychmiast wycofał z dystrybucji z całego kraju naklejki z tym haniebnym napisem”. – Ważne jest, abyśmy poprosili państwo – żebyście pomogli w egzekwowaniu tego postanowienia. Chodzi o to, aby w tym kraju nie szerzyła się patologia. Każdy może sprawdzić, czy przy gazecie jest wlepka o LGBT – dodawał Żakowski.
Komentarz Sakiewicza
Onet poprosił o komentarz w sprawie redaktora naczelnego tygodnika. – Nie mamy żadnego pisma potwierdzonego przez sąd. Gdyby to była prawda, mielibyśmy do czynienia z pierwszym tego typu przypadkiem cenzury w III RP. Jeżeli dobrze rozumiem postanowienie jest wykonalne w ciągu tygodnia od doręczenia wydawcy, jeżeli go nie zaskarżymy – stwierdził Tomasz Sakiewicz. Na Twitterze napisał z kolei, że „Gazeta Polska” pojawi się w czwartek w kioskach z naklejką. „To był fakenews. Nie ma żadnej klauzuli zabezpieczającej. Decyzja sądu, o ile istnieje, jest nieprawomocna i niewykonalna. Jeżeli gdzieś specjalnie będą chować gazetę lub naklejkę zgłaszamy sprawę do prokuratury” – podkreślił.
Co na to Wawrykiewicz? Adwokat stwierdził, że wezwanie do wykonania postanowienia wysłano na kilka adresów mailowych tygodnika oraz zawiózł je kurier. – Dostarczenie takiego wezwania spoczywa na uprawnionych (czyli wnioskodawcach – red.), co wykonaliśmy, bo sąd go nie wysyła do zobowiązanego (pozwanego – red.), tylko do uprawnionych, czyli do nas – dodał.
Wawrykiewicz zaznaczył, że „Gazetę Polską” w prawidłowy sposób powiadomiono o tym, że naklejki mają zostać wycofane ze sprzedaży. Dodał, że tygodnik musi zastosować się do tego postanowienia „i to bezzwłocznie, bo niema nic takiego, jak siedem dni na wykonanie”. – Zostało postanowione zabezpieczenie przedmiotu pozwu i należy się do tego zastosować natychmiast – podsumował.
Czytaj też:
BP i Empik rezygnują z „Gazety Polskiej” przez naklejki. Jest komentarz „GP”