Marek Falenta został prawomocnie skazany na 2,5 roku więzienia w tzw. aferze podsłuchowej. W lutym 2019 roku miał rozpocząć wykonywanie kary, ale zniknął. Został zatrzymany w piątek 5 kwietnia w rejonie Walencji. Z tamtejszego więzienia napisał list do Andrzeja Dudy. Treść dokumentu jako pierwsza opublikowała „Rzeczpospolita”.
„W hiszpańskim więzieniu »gnije« człowiek, który wierzył w sprawę pt. Polska uczciwa i sprawiedliwa. Zrobił, co do niego należało, wywiązał się ze wszystkich złożonych obietnic i został okrutnie oszukany przez ludzi wywodzących się z Pana formacji. Obiecali wiele korzyści i łupów politycznych. Czekałem lata codziennie łudzony, że niebawem nadejdzie dzień, w którym zostanę przez Pana ułaskawiony. Nie widać nadziei na jego nadejście” – napisał Marek Falenta. „Proszę potraktować ten list jako ostatnią szansę na porozumienie się ze mną. Nie zamierzam umierać w samotności. Ujawnię zleceniodawców i wszystkie szczegóły” – dodał.
„Fortel prokuratury”
Jak podaje „Rzeczpospolita”, działania śledczych zaprzeczają obietnicy złożonej przez prokuratora krajowego Bogdana Święczkowskiego, z której wynikało, że biznesmen zostanie wezwany, by mógł złożyć wyjaśnienia dotyczące kwestii zawartych np. w liście do prezydenta. Działania prokuratury dziennikarze wspomnianej gazety nazywają „fortelem”. Na czym miał polegać? Na początku lipca prokuratura wezwała Falentę, by postawić mu zarzut dotyczący kolejnego nagrania z 2015 roku. Jednak nie zapytano go wówczas o listy do najważniejszych osób w państwie. W rozmowie z dziennikarzami „Rzeczpospolitej” prokuratura miała zapewnić, że to właśnie wtedy Marek Falenta powinien pokazać dowody, czego nie zrobił.
Afera podsłuchowa
Przypomnijmy – w grudniu 2016 roku Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Marka Falentę na dwa i pół roku bezwzględnego więzienia w tak zwanej aferze podsłuchowej. Falenta został uznany winnym większości zarzutów, m.in. zlecania podsłuchów. Zdaniem prokuratury motywy działania osób związanych z aferą miały „charakter biznesowo-finansowy”. Sprawa dotyczyła nagrywania w warszawskich restauracjach rozmów osób z kręgów polityki czy biznesu. Proceder trwał od lipca 2013 roku do czerwca 2014 roku.
Czytaj też:
Pawłowicz powinna odejść z polityki? Są wyniki sondażu