O tym, że Centralne Biuro Antykorupcyjne mogło kupić Pegasusa, informowali dziennikarze z magazynu „Czarno na białym” emitowanego na antenie TVN24. Potwierdzeniem tych doniesień ma być faktura na ponad 30 mln złotych, pod którą podpisał się szef CBA, a na którą natrafiła Najwyższa Izba Kontroli. Większość, bo 25 mln zł z tej kwoty, miało pochodzić z Funduszu Sprawiedliwości, a z raportu NIK wynika, że nie miały prawa być wykorzystane w ten sposób. – CBA jest instytucją dofinansowaną przez państwo i nie może korzystać z takich dotacji celowych – powiedział Grzegorz Furgo z PO. Pierwsze informacje o tym, że CBA zakupiło najnowocześniejszy system inwigilacji telefonów i komputerów pojawiły się już niemal rok temu.
Oświadczenie CBA
Ślady Pegasusa wykryto w Polsce, o czym świadczy analiza serwisu Niebezpiecznik.pl. Izraelski system do walki z terroryzmem infekuje komputer czy telefon, uzyskując dostęp do maili, galerii zdjęć czy SMS-ów. Co więcej, dzięki wbudowanym w telefony kamery i mikrofony może nas nie tylko podsłuchiwać, ale nawet „podglądać”. W rozmowie z TVN24 ekspert do spraw cyberbezpieczeństwa Adam Haertle wyjaśnił, dlaczego program jest ciężki do wykrycia. Zdaniem specjalisty, jeśli użytkownik użyje jakiegoś oprogramowania, by znaleźć Pegasusa na swoim urządzeniu, to ten „natychmiast się usuwa i zaciera ślady swojej obecności”.
Co na to służby? CBA 4 września opublikowało oświadczenie, w którym podkreślono, że formacja „prowadzi swoje działania w oparciu o przepisy polskiego prawa”. „Kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratura Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd. CBA nie zakupiło żadnego »systemu masowej inwigilacji Polaków«. Pojawiające się w tej sprawie opinie i komentarze są insynuacjami i nie mają poparcia w faktach” – dodano.
twitterCzytaj też:
Dzięki tej aplikacji możesz wystąpić w filmie. Eksperci ostrzegają przed Zao