Mężczyzna zmarł w nocy z sobotę na niedzielę. – W czasie interwencji doszło do tragicznego w skutkach zatrzymania krążenia u 24-latka. Wezwane na miejsce pogotowie stwierdziło zgon mężczyzny. Na miejsce udał się prokurator, zostały przeprowadzone oględziny miejsca i samych zwłok, które zostały zabezpieczone w celu przeprowadzenia sekcji – powiedziała bydgoskiej TVP3 Agnieszka Adamska-Okońska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.
Dziennikarzom „Gazety Pomorskiej” udało się dotrzeć do dziewczyny zmarłego 24-latka, która szczegółowo zrelacjonowała bieg zdarzeń. Kobieta przekazała, że jej chłopak „poszedł do kolegi, który prawdopodobnie dał mu narkotyki o silnym działaniu, przez co jego serce przyspieszyło i zaczął zachowywać się jak opętany”. Mężczyzna miał mieć także chore serce i nigdy nie brał ciężkich narkotyków. W drodze do domu miał zostać napadnięty i okradziony.
„Wyładowali na nim cały paralizator”
Z relacji kobiety i jej rodziny wynika, że gdy „Patryk zrobił się agresywny” i „leciała mu krew z ust”, zdecydowali się wezwać pogotowie, ale na miejscu najpierw pojawiła się policja. Jak informuje Wirtualna Polska, funkcjonariusze mieli być wezwani do awanturującego się 24-latka. Mężczyzna miał zostać skuty kajdankami, a następnie wobec niego funkcjonariusze mieli użyć paralizatora. „Wyładowali na nim cały paralizator, mimo że zgłaszałam, że jest chory na serce” – przekazała partnerka 24-latka. Słowa kobiety cytuje „Gazeta Pomorska”.
Wszczęto postępowanie, które ma wyjaśnić wszelkie okoliczności zdarzenia. – To postępowanie wiąże się z użyciem przez funkcjonariusza tak zwanego paralizatora i późniejszego zgonu mężczyzny – przekazał prokurator Robert Szelągowski z Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu w rozmowie z dziennikarzami „Gazety Pomorskiej”.
Czytaj też:
Opiekun zgwałcił 83-letnią kobietę. Wcześniej wyrzucił jej męża z sypialni