O problemie dotyczącym miejsc zajmowanych na sali plenarnej poinformowała „Rzeczpospolita”. Dziennik powołując się na informacje od Marka Sawickiego z PSL przekazał, że we wtorek zorganizowano spotkanie w sprawie podziału ław sejmowych, ale część klubów nie zaakceptowała rozwiązania proponowanego przez Kancelarię Sejmu. Problem jest nowy, ponieważ przez ostatnią kadencję ugrupowania usadzono od największego do najmniejszego, zaczynając od prawej strony. Tym samym na sali plenarnej siedzieli kolejno posłowie PiS, PO, Kukiz'15, Nowoczesnej oraz PSL. Był to pomysł Marka Suskiego, który stwierdził, że największy klub siedzący po prawej stronie będzie miał łatwy dostęp do ław rządowych.
PO chce zamienić się z PSL
Po powrocie SLD sprawa się komplikuje. Ugrupowanie Włodzimierza Czarzastego jest trzecią siłą w Sejmie, ale chce zająć miejsca z lewej strony sali obrad. Próg wyborczy przekroczyła także Konfederacja, która z racji prawicowego programu powinna siedzieć przy PiS. Urzędnicy Kancelarii Sejmu biorąc pod uwagę te kwestie zaproponowali usadowienie po lewej stronie lewicy, a posłom Konfederacji miejsca po prawej stronie od PiS, które wprawdzie są blisko ław rządowych, ale znajdują się w tylnych rzędach. Na to Konfederacja nie chce się zgodzić. – Nie rozważamy rozmieszczenia na sali plenarnej, wedle którego jako jedyna siła polityczna siedzielibyśmy w ostatnich rzędach – stwierdził w rozmowie z „Rz” Jakub Kulesza, szef Koła Konfederacji. Poseł dodał, że przedstawiciele jego partii powinni siedzieć bliżej mównicy.
Problem dotyczy nie tylko Konfederacji. PO chce zamienić się miejscami z PSL, by znaleźć się bardziej w środku sali plenarnej, na co nie chcą przystać ludowcy. Wciąż nie wiadomo, jak zakończą się negocjacje. Przypomnijmy, pierwsze posiedzenie nowej kadencji Sejmu zaplanowano na 12 listopada.
Czytaj też:
„Pakt opozycji" w Senacie. „GW” ujawnia szczegóły spotkania liderów KO, Lewicy i PSL