Jednym z tematów wywiadu w „Expressie Biedrzyckiej” był Marsz Niepodległości, który przejdzie ulicami Warszawy już 11 listopada. Robert Winnicki stwierdził, że funkcjonariusze ABW oraz policji nachodzą w ostatnim czasie działaczy narodowych. – Pukają do drzwi, odwiedzają domy, akademiki, wypytują. Jak będą jechać, iloma autobusami – stwierdził polityk Konfederacji i zaapelował do „obecnych władz, żeby przestały iść tą drogą”.
Polityk stwierdził także, odwołując się do wydarzeń podczas Marszów Niepodległości organizowanych w poprzednich latach, że Donald Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu, . – Kiedy po 2015 roku nie było politycznej decyzji żeby konfrontować służby z Polakami, to zadymy się skończyły. Przez szereg lat mieliśmy wyprowadzaną na ulice policję i służby przeciwko patriotom uczestniczącym w Marszu Niepodległości. Drugi powód to polityczna odpowiedzialność za to, że tak fatalnie przygotowano wizytę w Smoleńsku – stwierdził Winnicki.
„Starałbym się im pomóc”
Podczas rozmowy padło także pytanie o dwóch synów posła, a konkretnie o to, jakby ten zareagował, gdyby jego dzieci przyznały się do orientacji homoseksualnej. – Każdy jest panem swojego losu. Starałbym się im pomóc. Starałbym się ich wychować tak, żeby nawet jakby mieli jakieś złe skłonności, a ja uważam, że są to złe skłonności, żeby z nimi walczyli – stwierdził Winnicki dodając, że „najbardziej nieszczęśliwy jest ten człowiek, który jest niewolnikiem własnych namiętności”.
Zdaniem polityka Konfederacji wolnym człowiekiem jest ten, który potrafi zapanować nad „złymi skłonnościami”. Pytany o to, czy wyrzekłby się swoich synów, odpowiedział przecząco. – Będą dorosłymi wolnymi ludźmi, biorą odpowiedzialność za swoje czyny. Nie można nikogo uszczęśliwiać na siłę – podsumował.