Aktywistka na biurach polityków PiS, napisała: „PIS=PZPR”, a na chodniku dopisała: „Czas na sąd ostateczny”. Jak tłumaczyła, był to wyraz jej sprzeciwu wobec nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym.
Po ogłoszeniu decyzji sądu Podleśna przypomniała, że na polecenie prokuratora została skuta w kajdanki, przewieziona na komisariat, rozebrana do naga, w celu przeszukania. - Myślę, że jednym z celów było pokazanie, jakich środków można z użyć przeciwko obywatelowi, którzy występuje przeciwko państwu – skomentowała Podleśna.
Sąd zdecydował się na umorzenie postępowania, tłumacząc to znikomą społeczną szkodliwością czynu.
Początkowo prokuratura postawiła jej zarzut propagowania ustroju totalitarnego, ale po medialnej burzy śledczy zdecydowali, że odpowie za zniszczenie mienia. Przed sądem Podleśna przyznała, że to ona umieściła na biurach napisy, ale nie zgadza się z zarzutem, że zniszczyła mienie. Twierdzi, że użyła łatwo zmywalnej farby. Kobiecie groziło do 5 lat więzienia.