Tego typu ładunki w szczecińskim porcie rozładowywane są od lat. Jak informuje „Gazeta Wyborcza”, tym razem coś poszło nie tak i koncentrat został zawilgocony. „To niebezpieczna sytuacja, bo pod wpływem wilgoci z tej substancji zaczyna się wydobywać wodór. To oznacza ogromne ryzyko wybuchu. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że w związku z tym ładownie zostały zagazowane. To metoda gaśnicza, która zabiera z ładowni tlen, eliminując ten czynnik wyzwalający pożar i eksplozję” – informuje „Wyborcza”.
Sytuację opanowano i większość koncentratu cynku wyładowano przy pomocy dźwigów. Jednak ostatni etap rozładowania, kiedy w ładowni zostają same resztki muszą wykonać ludzie. „GW” dotarła do informacji, że portowi robotnicy nie chcą zejść do ładowni, bo po zagazowaniu nie ma tam tlenu i musieliby pracować w niebezpiecznych warunkach w maskach gazowych.
Dlatego olbrzymi statek został na okres świąt unieruchomiony w porcie z około 3 tysiącami ton substancji. – To kukułcze jajo, które blokuje ważne nabrzeże – powiedział „GW” jeden z pracowników portu.
Gazeta przypomniała też, że w 2005 roku z powodu wybuchu przy okazji rozładowywania koncentratu cynku w szczecińskim porcie doszło do wybuchu, w wyniku którego trzy osoby zostały ranne.
Rozładunek ruszył
Monika Woźniak-Lewandowska, rzecznik prasowy Zarządu Portów Szczecin-Świnoujście, w rozmowie z TVN24 uspokaja, że nie ma jakiegokolwiek zagrożenia wybuchem.
– Jeżeli doszłoby do przekroczenia bezpiecznych poziomów gazów, mogłoby dojść do niekontrolowanych wybuchów. Portowa straż pożarna prowadzi jednak regularne pomiary stężeń gazów i nie stwierdziliśmy dotychczas żadnego zagrożenia – powiedziała Woźniak-Lewandowska dziennikarzom TVN. – Port panuje nad sytuacją i jest to standardowa procedura przy tego typu – dodała.
Rzecznik potwierdziła też, że w czwartek 2 stycznia rano ruszyło rozładowywanie statku, które ma potrwać maksymalnie dobę.
Czytaj też:
Szczecin przeznaczy 1 mld zł na inwestycje. „Budżet miasta jest rekordowy”