Zarzuty to pokłosie publikacji „Gazety Wyborczej” z maja 2019 roku. Ujawniono wówczas, że Marek L. miał pożyczyć od podopiecznej fundacji, Katarzyny, łącznie 30 tys. złotych. Pieniądze miały zostać przeznaczone na jego leczenie, a mężczyzna prosił o dyskrecję. Po pewnym czasie Katarzyna, która wygrała sądownie milion złotych zadośćuczynienia od Towarzystwa Chrystusowego, zaczęła domagać się od Marka L. przedstawienia dokumentacji medycznej. Lisiński miał przesłać wówczas kobiecie zdjęcia fragmentów swojego ciała. Z taką samą prośbą do mężczyzny zwróciła się redakcja „Gazety Wyborczej”. Marek L. odmówił i zaczął unikać kontaktu. Sprawa wywołała oburzenie i stała się początkiem kariery prezesa fundacji „Nie lękajcie się”.
Jak podaje „Rzeczpospolita”, Marek L. nie uniknie też innych konsekwencji. Szczecińska prokuratura przed świętami przedstawiła mu zarzut z art. 286 par. 1 kodeksu karnego czyli doprowadzenia innej osoby do niekorzystnego rozporządzenia mieniem za pomocą wprowadzenia jej w błąd w celu osiągnięcia korzyści. Grozi za to osiem lat więzienia.
– Marek L. formalnie nie przyznał się do stawianego mu zarzutu, jednak złożył zeznania, w których potwierdził, że faktycznie wprowadził pokrzywdzoną w błąd, twierdząc, że jest chory – skomentował prok. Maciej Jóźwiak z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Czytaj też:
Fundacja „Nie Lękajcie Się" zakończy działalność. Powód? Wykrycie nadużyć