Piotr Najsztub na marszu w obronie sędziów. „W końcu to staruszka potrąciła limuzynę celebryty”

Piotr Najsztub na marszu w obronie sędziów. „W końcu to staruszka potrąciła limuzynę celebryty”

Piotr Najsztub
Piotr Najsztub Źródło: Newspix.pl / Michał Piesciuk
Ulicami Warszawy przeszedł „Marsz Tysiąca Tóg”, który był formą protestu przeciwko ustawie dyscyplinującej sędziów. Wprawdzie wśród uczestników nie zabrakło czołowych polityków opozycji, ale uwagę internautów zwróciła też obecność Piotra Najsztuba czyli dziennikarza, w sprawie którego odbywał się głośny proces.

„Na »Marszu Tysiąca Tóg« słychać głośne »dziękujemy, dziękujemy«. W końcu to staruszka wtargnęła na pasy z zawrotną prędkością i potrąciła limuzynę celebryty” – napisał na  , dołączając zdjęcie Piotra Najsztuba. Dziennikarz, który po potrąceniu staruszki na przejściu dla pieszych i trwającym dwa lata procesie został uniewinniony, pojawił się na marszu przeciwko tzw. ustawie kagańcowej. Jego obecność nie umknęła uwadze nie tylko Jakiego. „Czasami obraz mówi więcej niż tysiąc słów” – skomentował szef KPRM, Michał Dworczyk. „Jest! Symbol” – stwierdził z kolei .

twittertwitter

Wypadek i proces

O wypadku znanego polskiego dziennikarza jako pierwszy poinformował „Super Express”. Zdarzenie miało miejsce w 2017 roku – 6 października wieczorem w Konstancinie-Jeziornie pod Warszawą, dokładnie na skrzyżowaniu ulic Piłsudskiego i Piasta. Chevrolet, którym kierował Piotr Najsztub potrącił 77-letnią staruszkę idącą na pasach. Kobieta trafiła do szpitala z urazem żeber. Rzecznik policji poinformował wówczas, że kierowca był trzeźwy i dodał, że prowadzący auto nie miał przy sobie prawa jazdy, które jak później się okazało, stracił wiele lat wcześniej.

Po trwającym ponad 2 lata procesie, 18 czerwca Sąd w Piasecznie uznał Piotra Najsztuba za niewinnego spowodowania wypadku. Sąd oddalił wszystkie ustalenia prokuratury. Dziennikarz może prowadzić pojazdy, ponieważ ponownie zrobił prawo jazdy. – Pani wyszła ze szpitala po kilku dniach. Jechałem ok. 20 km/h, padał deszcz, pasy były niedoświetlone, nie miałem szans zahamować – tłumaczył w Dzień dobry TVN Piotr Najsztub. Dziennikarz przyznał, że odtwarzał całą sytuację przez kilka następnych miesięcy i jest to zdarzenie, które jako kierowca, będzie długo pamiętać. – Teraz czuję jednak spokój. Sąd, kiedy rozstrzygał tę sprawę, nie ustalił ponad wszelką wątpliwość, z jaką prędkością ta pani weszła na pasy. Prokuratura oskarżyła mnie o nieumyślne spowodowanie wypadku poprzez niedostosowanie prędkości do warunków jazdy. Sąd uznał, że ja zachowałem szczególną ostrożność, w związku z czym mnie uniewinniono – podkreślił.

Czytaj też:
„Marsz Tysiąca Tóg” w Warszawie. Nie zabrakło czołowych polityków opozycji